Przygoda na sprzedaż

W krajach Zachodu następuje masowy proces odrzucenia instytucjonalnych form turystyki na rzecz wędrowania jako stylu życia.Pierwsze na świecie biuro podróży powstało w 1841 roku w Anglii. Założył je niejaki Thomas Cook, który wykupił 570 biletów kolejowych i zorganizował pierwszą w dziejach ludzkości zorganizowaną wycieczkę – z Leicester do Loughborough w Anglii. Natomiast pierwszą wycieczkę zagraniczną Cook zabrał swoich klientów w 1868 roku do Egiptu. W 1880 jego syn John Mason Cook wyjechał do Indii, gdzie w Bombaju i Kalkucie założył biura.

Przedsiębiorczością w tej dziedzinie, oprócz Brytyjczyków, wykazali się Szwajcarzy, którzy w 1882 roku założyli pierwsze zrzeszenie hotelarzy. W ślad za nimi poszli Austriacy i Norwegowie. Wszystko to stało się możliwe dzięki pojawieniu się parokrotnie szybszego od konia czy powozu i to na dodatek masowego środka transportu, jakim była kolej żelazna. Od tego momentu podróż stała się produktem na sprzedaż.

O urlopie w dzisiejszym znaczeniu tego słowa możemy mówić dopiero w XX wieku – od momentu powstania społeczeństwa masowego i rozwoju masowych środków transportu. Aż do początku XIX stulecia na urlop było stać jedynie wyższe warstwy społeczeństwa – arystokrację, bogate mieszczaństwo, a w Polsce szlachtę. Wcześniej podróżowali głównie kupcy i pielgrzymi do miejsc kultu religijnego oraz studenci na wyższe uczelnie do Włoch i Rzymu. W XVI wieku wśród arystokratycznej młodzieży modne zaczęły być tzw. Grand Tour – podróże edukacyjne po Europie. Za pierwowzór dzisiejszego urlopu można uznać natomiast podróże do wód, odbywane najwyższej kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania. Przemieszczano się wówczas najczęściej powozami konnymi, co czyniło podróż długą i męczącą. Podróżowanie pociągiem, mimo, że o wiele szybsze, łączyło się także ze stresem z powodu konieczności kilkudziesięciu przesiadek. Prawdziwą rewolucją w turystyce było dopiero wprowadzenie pasażerskich lotów samolotem. Pierwszą wycieczkę turystów amerykańskich do Europy zorganizowała w 1939 roku linia lotnicza Pan American Airways.

W XX wieku przemysł turystyczny stał się jedną z najszybciej rozwijających się dziedzin gospodarki światowej, a podróżowanie stało się powszechnym życiowym doświadczeniem społeczeństw zachodnich. Przez ostatnie półwiecze liczba „przekroczeń granic w ciągu roku” na świecie wzrosła 28 razy, z 25 milionów w 1950 roku do 700 milionów w roku 2002. W Polsce liczba takich przekroczeń wzrosła w ciągu 50 lat 211 razy – z ok. 44 tys. w pierwszym roku popaździernikowej odwilży do 55 milionów w 1999 roku. W 2004 roku na urlop wyjechało 48 proc. Polaków, z czego 44 proc. odpoczywało w Polsce, a jedynie 12 proc. zagranicą. Najczęściej odwiedzanymi nadmorskimi krajami przez polskich turystów były Włochy, Chorwacja, Grecja, Hiszpania i Egipt. Podróżowaliśmy najczęściej samodzielnie samochodem (64 proc.), natomiast niewielka część z nas wybrała wczasy organizowane przez zakład pracy (15 proc.) lub biuro podróży (11 proc.). Na wyjazdy zagraniczne stać wciąż niewielu Polaków. Cena przykładowej, 10-dniowej wycieczki w sezonie letnim na greckie wybrzeże wynosi m/w tysiąc złotych. W ofercie tej znajdują się przejazd autokarem, noclegi w 3-gwiazdkowym hotelu oraz śniadania. Aby ruszyć się z plaży, która w istocie niczym nie różni się od podobnym plaż we Włoszech, Hiszpanii, Rumunii czy w Polsce, należy dopłacić ok. 30 euro. Bogate kraje Zachodu mają jednak etap biernego smażenia się w słońcu już za sobą.

W latach 90-tych w krajach Zachodu nastąpił zwrot w stronę turystyki alternatywnej – ekologicznej, autentycznej, aktywnej. W ten sposób Amerykanów, Francuzów czy Niemców wysyła się na do specjalnie spreparowanej dżungli w Tajlandii, w której mogą poczuć uroki życia tajlandzkiego wieśniaka. Co łatwo na tym przykładzie zauważyć również turystyka alternatywna uległa komercjalizacji, a „alternatywność, „autentyczność”, „prostota” czy „naturalność” stały się jedynie marketingowymi sloganami. Podróż alternatywna jest tylko i wyłącznie produktem, mającym dać iluzję prawdziwej przygody oraz dostarczyć doznań związanych z nowością, ale nie narażając na niewygody.

Na Zachodzie można zauważyć w tym momencie kolejny masowy proces – całkowite odrzucenie instytucjonalnych form turystyki jako nieautentycznych i sztucznych na rzecz wędrowania jako stylu życia. Socjolodzy szacują, że w krajach Zachodu już ponad milion osób rzuciło pracę i dom, by wieść życie włóczęgi. Dla większości jest to jedynie kilkuletnia przerwa w życiorysie, dla niektórych cel dalszego życia. Ważna jest przy tym świadomość, że zarobić na przeżycie można wszędzie. Ponadto nie chodzi w tym przypadku tyle o dosłowne przekraczanie granicy, ale pokonywanie granic psychologicznych i mentalnych. Wyjście poza własny krąg cywilizacyjny i otwarcie na odmienne kultury oraz pokonanie naturalnego strachu przed odmiennością stanowi według wielu globtroterów doświadczenie egzystencjalne tak niezapomniane, że po jego przeżyciu niemożliwością jest powrót do ułożonej codzienności. Dla globtroterów szczególnie cenne są miejsca nie zbrukane stopą zachodniego turysty, czyli z pozoru nieturystyczne. Ale czy jeszcze gdzieś takie są?

o2.pl