Teatr eksperymentalny ”Dzień śmierci Mozarta”

„Dzień śmierci Mozarta” to nie temat historycznej pogadanki, ale nazwa offowej grupy teatralnej, która prawdopodobnie jesienią wystąpi na deskach kieleckiego teatru. Pokaże „Schizofrenię” białoruskiej autorki i w reżyserii białoruskiego reżysera.– Przygotowania są zaawansowane. Sztuka jest prawie gotowa. Teraz wszystko zależy od zgrania wolnych terminów aktorów. Każdy z nich ma jakieś zobowiązania w swoich macierzystych teatrach, ale wierzymy, że wszystko się uda i jesienią przyjedziemy do Kielc – zapowiada Beata Grzelązka-Wołk, odpowiedzialna w teatrze za kostiumy.

Trwają też rozmowy z dyrekcją kieleckiego teatru. – Grupa nie ma własnej sceny, dlatego na ostatnie próby i premierę proponujemy im własną. Rozmowy trwają i mam nadzieję, że zakończą się ustaleniem dogodnego dla wszystkich terminu. To będzie zupełnie inny teatr, kulturowo i mentalnie – zapewnia Piotr Szczerski, dyrektor Teatru im. Żeromskiego.

„Dzień śmierci Mozarta” to grupa zapaleńców tworząca teatr poetycki, eksperymentalny, o który dziś tak trudno. To teatr niezależny, alternatywny, który szukając nowych środków wyrazu, na scenie łączy muzykę, prozę i poezję. Niecodzienna nazwa grupy pochodzi od pierwszego projektu, czyli sztuki o tym samym tytule zrealizowanej w 2004 roku i granej do tej pory.

Grupę tworzą zawodowi aktorzy, m.in. Cezary Nowak, Bogdan Misiewicz, Magdalena Olszewska. Nad wszystkim czuwa Białorusinka Nina Czerkies, absolwentka GITS-u, czyli najważniejszej szkoły teatralnej w Moskwie. To właśnie nad jej tekstami pracuje grupa. Spektakle reżyseruje wybitny reżyser z Witebska Witalij Borkowski, a za scenografię odpowiada Władimir Matrosow. Stały repertuar teatru tworzą „Dzień śmierci Mozarta” według sztuki Niny Czerkies i „Z powodu sprzedaży sadu” według Czechowa.

– Łączy nas wszystkich znajomość z Niną i oczywiście miłość do teatru. Choć powody, dla których się spotykamy i coś wspólnie robimy, są najróżniejsze. Ja zawsze chciałem robić w Polsce rosyjski teatr. I po trosze się to udaje – mówi Nowak.

Teatr występował wielokrotnie, głównie w warszawskich klubach. Za każdym razem zbierał pochlebne recenzje.

„Jeśli kiedykolwiek zobaczycie na afiszu „Dzień śmierci Mozarta”, odwołajcie spotkania, wyłącznie telefony i zanurzcie się w klimat teatru, który niczego nie chce zmieniać ani niczego nie przekazywać, chce tylko być” – pisał przed dwoma laty w „Gazecie Wyborczej” Roman Pawłowski.

Monika Rosmanowska Gazeta Wyborcza