Sztuka w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza, to propozycja Teatru Żeromskiego nie tylko dla miłośników francuskiego komediopisarza, Moliera.Tartuffe to bohater „Świętoszka”, sztuki cieszącej się niesłabnącą popularnością od ponad trzystu lat. Przekaz jej jest wciąż aktualny – kpina z fałszywej religijności i obnażenie ułomności ludzkiej. Aktualność tę dodatkowo podkreślają współczesne kostiumy aktorów np. czarny garnitur, jeansy czy trampki. Molier naucza ze sceny trzema rodzajami komizmu: postaci, sytuacyjnym i słownym. Jeśli sztuka teatralna ma leczyć przez śmiech to Molier jest najlepszym lekarzem.
Zabawa i nauka w półtorej godziny, bez przerwy.
Tytułowy bohater Tartuffe pojawia się dopiero w trzecim akcji, lecz dowiadujemy się o nim wcześniej z rozmów pomiędzy członkami rodziny Orgona.
Tartuffe to intrygant i bezwzględny manipulator. Zagraża uczciwej, spokojnej mieszczańskiej rodzinie. Prawdziwy charakter skrywa pod powierzchnią cnotliwego i pobożnego chrześcijanina.
Orgon to łatwowierny człowiek, nie słuchający rad najbliższych, akceptujący dewocję, nie zdający sobie sprawy, że jest wykorzystywany. Gości Tartuffe’a w swoim domu jak brata i pozostaje niewzruszony na próby zdemaskowania „świętoszka”. Dopiero tracąc cały majątek przestaje mu bezgranicznie ufać Tartuffe’owi i traktować jak najwyższy autorytet.
Reżyser wydobył z aktorów to co najcenniejsze do nakreślenia bohaterów sztuki- gest, mimikę, szorstki głos. Uwagę przyciąga gra aktorska (niestety, nie znalazłam nazwiska tej aktorki) w roli Marianny oraz Dawida Żłobińskiego w roli gwardzisty. Ich gra mieni się najwyższymi walorami artystycznymi. Ekspresja i prawdziwość tych postaci zasługuje na wielkie uznanie.
Ukłon podziwu w stronę Hanny Szymczak za ascetyczną scenografię.
Koniec spektaklu pozostawia w zamyśleniu.
Polecam tę sztukę z wysokości loży.
Gusia