Teatr im. S. Żeromskiego przenosi nas do Wenecji, pozostawiając jednak wyobraźni widza jej kanały i zabytkowe kamieniczki. Słusznie, bo odpowiedzi na pytanie: jakie – i czy w ogóle – są granice ludzkiej chciwości, można poszukać w każdym innym miejscu na świecie. Tym razem próbujemy ją odnaleźć w atmosferze włoskiego karnawału.Pierwsza część spektaklu to Dawid Żłobiński i Maciej Pesta, część druga – to Maciej Pesta i Dawid Żłobiński. Dawid w pewnym momencie, stojąc przy ścianie i nie wypowiadając ani jednego słowa, skupia całą uwagę publiczności – w scenie, gdzie przez kilka minut toczy się dialog między innymi postaciami. Maciej przypomina swoją kreacją starszego kolegę po fachu Rusella Branda w jego najlepszym wydaniu i wygląda na to, że świetnie się przy tym bawi.
Sztuka – jak wskazuje nazwa, „czarna komedia” – pokazuje ciemne strony ludzkiej natury, rozwiewając złudzenia, aby można było zmienić ją na lepsze. Bawi widza, co wynika raczej nie z jej tekstu, a ze sposobu przedstawienia sytuacji i gry aktorów. Świetnym pomysłem jest nawiązanie kontaktu z publicznością przez wychodzenie przed kurtynę, siadanie na brzegu sceny czy nawet wycelowywanie w stronę widowni pistoletów. Dodatkowy atut to energetyczna muzyka. Plus jeszcze – ruch sceniczny, rzeczywiście godny uwagi, szczególnie w wykonaniu dwóch wymienionych wcześniej panów: Dawida i Macieja. Czy też: Macieja i Dawida. Wybór jest naprawdę trudny, obaj są rewelacyjni.
Edyta Mróz