W kieleckim Teatrze Żeromskiego trwają gorączkowe przygotowania do nowego sezonu. I nie chodzi to tylko o pracę nad premierową adaptacją „Świętoszka” Moliera, ale również o zakończenie remontu foyer, schodów oraz długo oczekiwaną wymianę świateł scenicznych. Pojawili się też nowi aktorzy.– Jestem optymistą, bo wiem, że w naszym zespole jest mnóstwo energii przed nowym sezonem – twierdzi Piotr Szczerski, dyrektor kieleckiego teatru, który rzeczywiście ma powody do zadowolenia. W zeszłym sezonie dochód z biletów był bardzo wysoki, pojawiły się też dotacje z ministerstwa kultury. Efektem tego wszystkiego jest remont i malowanie teatralnego foyer, konserwacja zabytkowych schodów oraz upragniona przez aktorów wymiana przestarzałych reflektorów pamiętających lata 70. ubiegłego wieku.
– Początkowo planowaliśmy zagrać pierwsze spektakle już w ten weekend, jednak remont przedłuży się nam o tydzień. Mam nadzieję, ze widzowie wybaczą nam ten poślizg. Kiedy już przyjdą na „Trzy jednoaktówki Samuela Becketta”, od razu zobaczą efekty tych prac – mówi Szczerski.
Kolejne ważne zmiany na kieleckiej scenie to oczywiście młodzi aktorzy – jest ich trójka, aczkolwiek Huberta Bronickiego – absolwenta krakowskiej szkoły teatralnej – znamy już z roli w „Kłopocie Pana Boga” wystawianym w ubiegłym sezonie.
Do tego grona dołączyła Aneta Wirzinkiewicz oraz Paweł Sanakiewicz, których po raz pierwszy zobaczymy w adaptacji „Świętoszka” Moliera pt. „Tartuffe albo Szalbierz” w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza. Będzie to pierwsza premiera w nowym sezonie.
– Chcę zwrócić uwagę, że mamy tu do czynienia z nowym, genialnym tłumaczeniem autorstwa Jerzego Radziwiłłowicza. Wiem, że reżyser chce pokazać Moliera w sposób drapieżny, mocno współczesny i na ostro – zdradza Szczerski.
Co nowego zobaczymy jeszcze w nowym sezonie? Okazuje się, że dość dużo ciekawych spektakli, w tym kilka polskich prapremier. Już w listopadzie Szczerski wyreżyseruje sztukę „Inne miejsca” Harolda Pintera, której fragmenty oglądaliśmy wiosną podczas jubileuszu 60-lecia kieleckiego teatru. Szczerski chce zakończyć ten cykl pod koniec nowego sezonu „Krzykiem Gertrudy” Howarda Bakera, na który dostał z ministerstwa 25 tys. zł.
Również w listopadzie do Kielc zawita ponownie Jerzy Bończak, który wyreżyseruje francuską komedię „Miłość i polityka” – rzecz o swawolach europarlamentarzystów. Bończak wystąpi też w jednej z ról. W styczniu na małej scenie pokazane zostaną „Powroty” – sentymentalna tragikomedia o dwójce staruszków. Będzie to też okazja do świętowania jubileuszu 40-lecia pracy aktorskiej Marii Wójcikowskiej. To nie koniec – w marcu Piotr Sieklucki, krakowski aktor i reżyser, zajmie się adaptacją prozy Marka Hłaski. W planach na przyszły rok jest jeszcze „Sen nocy letniej” w tłumaczeniu Jerzego Sito, „Pan Poduszka” z udziałem Bartosza Kowalczyka oraz „Księga raju” według Jana Szurmieja. Oprócz tego jak zwykle pojawią się spektakle gościnne.
Podsumowując, nowy sezon w kieleckim teatrze zapowiada się bardzo bogato.
——————-
Nowi aktorzy
Aneta Wirzinkiewicz
Pochodzi z Olsztyna. Jest ubiegłoroczną absolwentką krakowskiej szkoły teatralnej. Do tej pory związana m.in. z Teatrem Ludowym w Krakowie, sceną olsztyńską oraz teatrem niezależnym. Na kieleckiej scenie debiutuje rolą pokojówki Doryny w „Świętoszku” Moliera („Tartuffe albo Szalbierz” – premiera 7 października). Uwielbia psy. Do Kielc przyjechała z Radunią – owczarkiem „krakowskim”, nazwanym tak z racji jego pochodzenia. Ma za sobą już pierwsze próby z kieleckim zespołem aktorskim. – Stres oczywiście jest, ale jestem dobrej myśli – mówi.
Paweł Sanakiewicz
Jak sam mówi, jest aktorem z „dawnej epoki”. Skończył również krakowską szkołę teatralną, ale w roku 1978. Przez 10 lat występował na deskach m.in. Teatru im. Słowackiego i teatru Bagatela. W latach 90. przeniósł się do Lublina, gdzie związał się z lubelską sceną imienia Juliusza Osterwy. Jest laureatem wielu nagród m.in. Złotej Maski za rolę w „Rewizorze” wystawionym w Lublinie. Od lat podkłada głos w kreskówkach, na długo przed tym, zanim stało się to modne wśród gwiazd filmowych. Obecnie jest „wolnym strzelcem”. Mieszka w Krakowie z żoną i psem Misią. – Zdecydowałem się na rok związać z Kielcami, więc stałem się „mężem w delegacji” – mówi Sanakiewicz.
Paweł Słupski Gazeta Wyborcza