Premiera w Teatrze Żeromskiego

– Moja wersja „Iwony – księżniczki Burgunda” obnaży najskrytsze ludzkie kompleksy – zapowiada Piotr Szczerski, dyrektor kieleckiego teatru i reżyser przedstawienia. Pierwsze powakacyjne próby spektaklu już się rozpoczęły. W obsadzie czworo nowych aktorów.Paweł Słupski: To chyba nie przypadek, że w Roku Gombrowiczowskim wybrał Pan sztukę akurat tego autora?

Piotr Szczerski, dyrektor Teatru im. S. Żeromskiego: Nie ukrywam, że te obchody były pewną inspiracją. Inna sprawa to fakt, że Gombrowicza nie było na kieleckiej scenie przez kilkanaście ostatnich lat. Sam też chciałem na nowo zmierzyć się z tą konkretną sztuką. Widziałem wiele inscenizacji „Iwony…”, ale żadna mnie nie usatysfakcjonowała.

Brzmi to dość odważnie. Mówił Pan też, że to będzie groźny spektakl. Co to wszystko znaczy?

– Chcę wykorzystać całą diabelskość tekstu Gombrowicza. Obnażyć wszystkie nasze kompleksy, słabostki, które powodują, że człowiek chowa się za maską, aż w końcu w pewnych warunkach staje się niebezpieczny dla otoczenia. Ma to być bezlitosna diagnoza człowieczeństwa.

W spektaklu po raz pierwszy zobaczymy czworo nowych aktorów. Jak Pan ocenia ich pracę?

– Jestem z nich bardzo zadowolony. Paweł Kumięga zagra księcia Filipa, Dawid Żłobiński jego przyjaciela, a Justyna Sieniawska i Beata Pszeniczna – damy dworu. Główną rolę – już teraz gościnnie – zagra Agnieszka Kwietniewska, która w czerwcu zrezygnowała z etatu. Poza tym na scenie pojawią się wszyscy pozostali aktorzy.

Kostiumy szyliście przez całe lato, podobno są niesamowite?

– Rzeczywiście stroje są bardzo piękne. To prawdziwa rewia mody autorstwa Hanny Szymczak. Kostiumy są po prostu bajeczne i dają wrażenie współczesnego zdegenerowanego dworu królewskiego. Od dziś zaczniemy już wykorzystywać je na próbach.

Premiera „Iwony – księżniczki Burgunda” odbędzie się 18 września. Dzień wcześniej specjalny pokaz przedpremierowy.

Rozmawiał Paweł Słupski Gazeta Wyborcza