Gruziński deputowany rozerwał plakat Rafała Olbińskiego – „Salome”, przedstawiający półnagą postać kobiety. Rzecz działa się w odległym Tbilisi na wystawie prac pochodzącego z Kielc artysty. – Bynajmniej mnie to nie zmartwiło, to było super. Powinienem się modlić o takich ludzi – śmieje się słynący z poczucia humoru artysta.Tuż po incydencie w Tbilisi Rafał Olbiński przyjechał do Kielc na jubileusz Liceum im. S. Żeromskiego, którego jest absolwentem. O całym zdarzeniu w stolicy Gruzji opowiada z wielkim humorem. – To było super. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej sytuacji – śmieje się artysta. A rzecz cała wydarzyła się w Galerii Parlamentu Gruzji, gdzie pokazywanych jest 70 najbardziej znanych plakatów Olbińskiego. Do sal wystawowych wtargnął jeden z deputowanych i w obecności kamer podarł kilka jego prac, a twórczość Olbińskiego nazwał pornografią. Najbardziej rozsierdził go plakat do opery „Salome”, przedstawiający półnagą postać kobiety.
– Ten plakat miał śmieszną historię, powstał na zamówienie opery w Filadelfii i już wówczas wywołał burzę. W Stanach plakat ukazał się w złagodzonej wersji, kobieta przesłonięta była tiulem. Przez media przetoczyła się też dyskusja o pornografii w sztuce – mówi Rafał Olbiński. – Cieszę się, że „Salome” sprowokowała zarówno mieszkańców Filadelfii, jak i Tbilisi. Jak widać, wszędzie znajdą się idioci, którzy sądzą, że kobiety nie mają sutek i że nie wolno ich pokazywać.
Artysta z typowym dla siebie poczuciem humoru i dystansem do świata dodaje, że o takiego człowieka, jak zgorszony gruziński deputowany, należałoby się modlić. Nic bowiem nie robi sztuce tak dobrze, jak skandal. – Uwielbiam takie kontrowersje, sztuka jest bez nich niezauważalna – wyjaśnia. Zapewnia, że nic nie odwiedzie go od malowania kobiet, również tych roznegliżowanych. – Poza zachodem słońca, to najpiękniejsza rzecz – przekonuje.
Co ciekawe, w Polsce sztuka Olbińskiego takich kontrowersji nie wywołuje. „Salome” wraz z innymi plakatami artysty prezentowana była w kieleckim Muzeum Narodowym w 2000 r. – Prace bardzo się podobały, „Salome” była nawet specjalnie wyeksponowana, oglądali ją dorośli, dzieci i nikogo nie bulwersowała – wspomina Iwona Rajkowska z Muzeum Narodowego w Kielcach, komisarz wystawy Olbińskiego. – To, co zrobił deputowany z Tbilisi nie ma nic wspólnego z krytyką sztuki, to dzicz i barbarzyństwo.
Jak widać więc kielczanie są o wiele mniej pruderyjni niż zdawałoby się tak wyzwoleni Amerykanie. Nie wspominając już o mieszkańcach Gruzji…
/nieb./ Echo Dnia