Ostatni z rodu Szermentowskich

Stefan Latalski mówi o sobie: „ostatni z rodu Szermentowskich”. I choć skończył już 90 lat, nadal maluje, głównie pejzaże. – To jest moje życie, cała przyjemność – podkreśla.Stefan Latalski mieszka dziś w Kielcach, z okna mieszkania na czwartym piętrze w bloku ma widok na Karczówkę. Ale urodził się i do wybuchu wojny mieszkał w dawnymi Bodzentynie, skąd pochodził także Szermentowski. Rodzinne związki ze sławnym malarzem nie bardzo już potrafi wyjaśnić, ale mówi o nim „pradziad”. – Chciałem tak malować jak on, cholernie chciałem. Ale zachorowałem, pieniędzy na szkołę nie było – wspomina.

Przed wojną był fryzjerem. W wojsku służył w żandarmerii. Po napaści Niemiec na Polskę znalazł się na Węgrzech, gdzie był internowany. Po ucieczce trafił do oddziałów polskich we Francji, potem do Anglii. Został przydzielony do plutonu ochrony generała Władysława Sikorskiego.

„Jednego dnia pełniłem służbę ochronną w siedzibie generała Sikorskiego. Generał spacerował po długim przedpokoju z założonymi rękoma do tyłu, a za Nim maszerowali dwaj adiutanci. W pewnej chwili generał odwrócił się i z pewną dozą złości powiedział do adiutantów: >>Zostawcie mnie w spokoju>Mam tu anioła stróża, to mi całkiem wystarcza.

——————————
Józef Szermentowski
Bodzentyn 1833 – Paryż 1876

Wychowywał się na Kielecczyźnie i na pejzażu tych okolic kształcił swą wyobraźnię. Początków nauki rysunku i malarstwa udzielał mu w Kielcach Franciszek Kostrzewski. Między 1853-57 uczył się w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych pod kierunkiem Ch. Breslauera, w 1858 uczęszczał do pracowni Wojciecha Gersona. W 1860 udał się do Paryża, skąd parokrotnie przyjeżdżał do Polski. We wczesnym okresie malował pejzaże z widokami architektury i zabytkowych miast, później dominował krajobraz wiejski. Jako pierwszy wyzwolił pejzaż z zastarzałych konwencji, oparł jego realizację na bezpośrednim studium natury i wprowadził ważne czynniki – światło i powietrze.

Gazeta Wyborcza