Mieszkaniec Okayamy chce zmieniać Kielce

– Popatrzyłem na Kielce i pomyślałem: dlaczego to miasto nie miałoby zostać centrum sztuki – nie tylko polskiej, ale europejskiej – mówi Radosław Predygier, pochodzący z Kielc mieszkaniec japońskiej Okayamy. Na razie ma wystawę, ale chce zaprosić tu największych polskich i europejskich malarzy, chce, żeby udostępniono im ściany szkół, banków i urzędów.Na pomysł, by z Kielc zrobić centrum sztuki, wpadł w poniedziałek wieczorem, gdy po otwarciu swojej wystawy „Po stronie światła” wracał na Barwinek. – Księżyc był w pięknej pełni, poszedłem na Telegraf – mówi.

Kiedy o opowiada o tym, co chciałby zrobić, nie może usiedzieć w miejscu, rozpiera go energia. – Chcę w Kielcach renesansu i odrodzenia się piękna. Poprzez sztukę musimy dać ludziom sygnał, pokazać przyszłość jasną, piękną i bogatą – tłumaczy.

Radosław Predygier ma 34 lata. Wychował się na kieleckim Barwinku, chodził do „plastyka”, potem studiował na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jego pasją są freski. Sześć lat temu w Paryżu zrobił fresk m.in. w Niezależnym Centrum Sztuki „59 Rivoli”. Na wakacje przyjeżdżał do Kielc – któregoś roku zdążył zrobić awangardowy fresk w szkole na Barwinku. Nauczyciele i uczniowie do dziś się nim zachwycają.

Wrócił nad Sekwanę, tam poznał Mari, młodą Japonkę, która przyjechała do Paryża uczyć się języka francuskiego i układania kompozycji kwiatowych. To ona zabrała go do swojej Okayamy – miasta leżącego pomiędzy Osaką a Hiroszimą. – Pamiętam swoje zdziwienie, gdy wszedłem do jej domu i matka upadła przede mną na kolana – opowiada. Z każdym dniem bardziej przyzwyczajał się do Japończyków. Teraz w tamtejszym gimnazjum uczy historii sztuki i malarstwa. – Angielski tam nie przejdzie, dlatego mówię do nich po japońsku. Mają przy tym niezłą zabawę, bo znam japoński „tak sobie” – przyznaje.

Przez te trzy lata nauczył się już jeździć z prędkością 70 km/h autostradą i jeść sushi. Cały czas szuka jednak w Japonii śladów Kielc i Polski.

– Nie jest z tym tak źle. Wchodzę do sklepu, a tam żubrówka, polski spirytus rektyfikowany i kiszone ogórki – opowiada. Dla Polaka trudne są też japońskie święta Bożego Narodzenia. – Na szczęście mama przysłała mi grzyby – mówi. Japończykom bardzo smakowała nalewka przygotowana przez Radka. Przepis jest prosty: japoński owoc juzu zalewa polskim spirytusem. Dzień przed finałem mistrzostw świata w siatkówce dowiedział się, że Polacy grają z Brazylią. Wieczorem wsiadł w autobus i 12 godzin jechał do Tokio, żeby wysłuchać tam „Mazurka Dąbrowskiego” i kibicować naszym.

Teraz Radkowi marzy się zaproszenie do Kielc największych polskich i europejskich malarzy. Chce, żeby udostępniono im ściany szkół, banków i urzędów. – To są idealiści. Ja zrobiłem fresk za darmo, czemu inni nie mogliby tego zrobić. Te freski zostałyby na zawsze w Kielcach – mówi. Opowiada o hiszpańskim Bilbao, kiedyś zaniedbanym porcie, który oddano artystom. – Teraz przyjeżdżają tam miliony turystów z całego świata, by uczestniczyć w czymś pięknym. Dlaczego nie możemy ofiarować piękna mieszkańcom podkieleckich wiosek – mówi.

Pytamy, co odpowie, gdy ktoś będzie chciał wiedzieć „po co to komu”, „kto za to zapłaci”, „czy nie ma ważniejszych rzeczy”, i uzna, że jego pomysły są wizjami w świetle księżyca. – Nie boję się tego. Jestem młody. Trzeba się za to zabrać, póki jest energia – mówi Radosław Predygier.

Jutro wybiera się do prezydenta Wojciecha Lubawskiego, żeby porozmawiać o swoim pomyśle. Liczy, że go przekona. Jeśli nie, żalu nie będzie miał, nauczył się tego od Japończyków. – To są ludzie, którzy, gdy przeżywają jakieś negatywne emocje, nie zwalają wszystkiego na innych, na rząd. Oni to wszystko odnoszą do siebie – mówi.

Wystawę Radosława Predygiera w ”Galerii w Ramach”, Kielce, Plac. Zamkowy 1
oglądać można do 23 kwietnia.

Piotr Burda Gazeta Wyborcza