Cyfrowy Dragan

Andrzej Dragan, 26-letni fotograf samouk z Konina, ma rozpoznawalny styl, którego wielu kolegów po fachu mu zazdrości, a jeszcze więcej nie znosi. W ciągu trzech ostatnich lat sportretował liczne grono znanych Polaków, ale również… małpę z zoo.Tani cyfrak

Przygodę z fotografią Dragan zaczynał od taniego cyfraka. Rzucił się od razu na głęboką wodę, robiąc portrety znanym osobistościom świata polityki i sztuki. Udało mu się namówić na sesję zdjęciową m.in. Jerzego Urbana. Pokazał go w pozie sybaryty, w oparach dymu z grubego cygara. W tle, na ścianie, widoczny jest kobiecy akt, który dobrze charakteryzuje zainteresowania byłego rzecznika rządu.

Typ portretu z atrybutem stał się znakiem rozpoznawczym młodego fotografika. Według kanonów w portrecie najważniejsze są oczy, gdyż to na nie patrzymy w pierwszej kolejności. Dragan przygotował wystawę złożoną z 25 portretów psychologicznych, ze szczególnym naciskiem położonym właśnie na spojrzenia. Wśród sfotografowanych znaleźli się m.in. Adam Hanuszkiewicz, Kuba Wojewódzki, Kasia Nosowska, Tymon Tymański, Jan Peszek i Janusz Korwin-Mikke.

Na szczególną uwagę zasługuje portret Davida Lyncha. To czarno-białe zdjęcie starszego, nieogolonego mężczyzny z kurą na pierwszym planie. Reżyser wygląda jak amerykański wieśniak, który wystroił się na mszę w białą koszulę i garnitur, jednak – sądząc po spojrzeniu – najchętniej zostałby w domu i posiedział na ganku, obserwując swój dobytek.

Duże znaczenie na tej wystawie miało umieszczenie zdjęcia młodej małpy z wrocławskiego zoo. Jej wzrok wiele mówi o uwięzieniu i potrzebie wolności, a ekspozycji nadaje, przez kontrast, dodatkowego smaczku.

Retusz światła

Równie ważna, jak tematyka prac Andrzeja Dragana, jest ich obróbka. Swoje zdjęcia poddaje on skomplikowanym zabiegom komputerowym. Nie korzysta przy tym z żadnych gotowych rozwiązań, ale dobiera narzędzia w zależności od efektu, jaki chce uzyskać. Stara się w ten sposób wydobyć z portretowanej osoby jej cechy charakterystyczne. Irytuje tym wielu purystów, którzy uważają, że prawdziwa fotografia to zapis chwili, a rola fotografa powinna ograniczać się tylko do naciśnięcia spustu migawki.

Dragan wypracował w krótkim czasie własną, unikalną technikę, którą określa jako retusz światła. To żmudny, często wielodniowy proces ręcznej obróbki cyfrowego pliku w programie graficznym. Technika ta jest podziwiana przez coraz liczniejszych naśladowców (mówi się wręcz o draganizmie), napawa jednak obrzydzeniem wielu miłośników analogowej fotografii. Jedno jest pewne – trudno przejść obok portretów Andrzeja Dragana obojętnie. Ciekawostką jest fakt, że jedno z jego zdjęć zostało odrzucone z konkursu fotograficznego, ponieważ jury uznało je za reprodukcję obrazu olejnego.

Robiący zdjęcia od dawna je retuszowali, nie ma w tym niczego niezwykłego. Jednak podejście Dragana znacząco różni się od dotychczasowego. Podczas gdy dawniej fotograf likwidował niedoskonałości na twarzy portretowanego, on je podkreśla, wydobywa i przejaskrawia. Takie niemodne podejście do modela, odrzucające wszelkie upiększenia, wiele osób dziwi, a nawet oburza. Znany satyryk Andrzej Mleczko, kiedy ujrzał swoją podobiznę, powiedział wyglądam jak w ostatnim stadium syfilisu.

Przy wyborze modeli Dragan kieruje się własnymi, ściśle określonymi kryteriami. Preferuje twarze starsze, charakterystyczne, przerysowane przez samą naturę. Twierdzi, że wiele jego zdjęć przed obróbką jest do niczego – wyglądają jak przeciętne fotki amatora. Dopiero dzięki komputerowym zabiegom nabierają właściwego wyrazu. Portretowana osoba jest dla niego tylko punktem wyjścia, obiektem, a nie celem. Liczy się przede wszystkim efekt pracy, a nie środki, jakimi do niego dochodzono.

Coraz większa popularność aparatów cyfrowych spowodowała, że wielu zawodowych fotografów kupuje od Dragana instrukcje z zapisanymi kolejnymi fazami powstawania jego portretów. Jeden zestaw kosztuje 200 euro. Wielkoformatowe, limitowane serie odbitek (czy raczej wydruków) sprzedawane są w cenie 600-800 euro za sztukę.

Prowokator?

Dragan zachowuje się, jakby miał za nic tradycję, ale patrząc na jego dokonania, trudno nie zauważyć, że przywiązuje dużą wagę do koloru, kompozycji i rozkładu światła w kadrze. Podczas pracy stosuje też wiele malarskich środków, znanych od stuleci.

Dwie jego najnowsze prace, nieco inne od dotychczasowych, choć podobnie jak wcześniejsze obrabiane komputerowo, można obejrzeć w Internecie pod adresem http://www.photo.net/photodb/user?user_id=774124

Oba zdjęcia mogą szokować mniej wyrobionych odbiorców. Pierwsze z nich to portret młodej anorektyczki w stroju baletnicy. Modelka stoi w wyszukanej pozie na tle odrapanej ściany, a we włosy wpięty ma kolorowy kwiat. Piorunujące wrażenie robią dłonie, nienaturalnie wielkie w stosunku do wychudzonego ciała. Jak głosi anegdota, zgłosiła się do agencji modelek przekonana o swojej urodzie i atrakcyjności. Tym zdjęciem Dragan sprowokował interesującą dyskusję o dążeniu do piękna i dokąd to może niektórych zaprowadzić. Fotografia ta była pokazywana również na jednym z polskich portali, ale autor niedawno ją wycofał.

Kolejna praca przedstawia zakrwawionego mężczyznę ze śladami po biczowaniu i koronie cierniowej na głowie. Religijne skojarzenia są oczywiste – to współczesny Chrystus. Postać patrzy prosto w obiektyw, ale palcem wskazuje na krwawiącą ranę na prawej dłoni, w miejscu stygmatów. Ciekawe, czy to zdjęcie doczeka się publikacji w naszym kraju?

* * *

Andrzej Dragan jest laureatem licznych konkursów fotograficznych o międzynarodowej renomie. Jego prace są znane i podziwiane w wielu krajach świata. Był stypendystą tygodnika „Polityka”, ale nie jako autor zdjęć, a uzdolniony naukowiec. Niedawno obronił doktorat z mechaniki kwantowej w Instytucie Fizyki Teoretycznej na Wydziale Fizyki UW.

Zanim profesjonalnie zajął się fotografią, parał się muzyką. Odniósł kilka znaczących sukcesów na krajowych i międzynarodowych konkursach kompozytorskich.

Strona internatowa Andrzeja Dragana

Dariusz Klimczak / o2.pl