Kielecka skocznia jeszcze przed zimą zniknie z krajobrazu miasta. W tym tygodniu miasto ogłosi przetarg na wyburzenie obiektu. Znajdzie się tu miejsce dla narciarzy.Według urzędników z kieleckiego ratusza nie powinno być problemu ze znalezieniem firmy, która zajmie się wyburzeniem skoczni, bo już pojawiały się pytania o termin przetargu.
– Chcemy go ogłosić za kilka dni. Rozstrzygnięcie też nie powinno trwać długo. Musimy jeszcze przygotować dokumenty mówiące o tym, gdzie trafią odpady po wyburzeniu skoczni, ale to mój wydział już bierze na siebie – mówi Czesław Gruszewski, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej UM.
Decyzja o wyburzeniu skoczni zapadła w grudniu ubiegłego roku. Gwoździem do trumny okazała się ekspertyza naukowców z Politechniki Świętokrzyskiej. Według niej skocznia nie kwalifikuje się do odbudowy, można tylko wykorzystać „do innych celów” słupy żelbetonowe, na których jest osadzona.
Niewykluczone, że skocznia będzie wysadzona w powietrze przez saperów, ale istnieje również inna możliwość rozbiórki. Weźmie to na siebie firma, która wygra przetarg.
Dzięki wyburzeniu skoczni w mieście powstanie więcej miejsca dla narciarzy. Paweł Kozłowski, dzierżawca stoku, twierdzi, że wyburzenie umożliwi poszerzenie stoku i zamontowanie drugiego wyciągu. A na zeskoku powstanie miejsce na rynnę dla snowboardzistów, a latem tor dla rowerzystów. Miasto musi jednak jeszcze uchwalić odpowiednie plany zagospodarowania przestrzennego.
anar Gazeta Wyborcza