Tor saneczkowy na skoczni

Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w przyszłym roku wielbiciele sanek będą mogli sobie poszaleć na torze saneczkowym, który ma zostać odtworzony w okolicy skoczni. Jak twierdzą przedstawiciele ratusza, odtworzenie toru nie powinno miasto dużo kosztować. A wielu kielczanom mogłoby przysporzyć sporo radości.Tor saneczkowy to nie nowy pomysł. W latach siedemdziesiątych istniał w okolicy skoczni, teraz ma zostać odtworzony.

– Ostatnio oglądałem teren z kilkoma pracownikami. Naszym zdaniem odtworzenie toru nie powinno być trudne, należy wyciąć samosiejki i trochę go poszerzyć. Na pewno nie będzie to miejsce do uprawiania sportu zawodowego, ale wielbiciele saneczkowego szaleństwa będą mieli sporo radości – uważa Czesław Gruszewski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM.

Z jego opinią zgadza się wiele osób związanych z narciarstwem i sportem w ogóle. Pan Zenon Obara pamięta pierwsze chwile funkcjonowania toru.

– Tor powstał w latach siedemdziesiątych i wówczas cieszył się dużą popularnością. Myślę, że teraz mogłoby być podobnie, bo wiele dzieciaków towarzyszy rodzicom, którzy przyjeżdżają na skocznię, żeby pojeździć na nartach. Dzieci w tym czasie mogłyby pójść na sanki – mówi.

Podkreśla, że z toru można by korzystać głównie wtedy, kiedy spadnie śnieg, bo zasięg armatek nie obejmuje tego terenu.

Z pomysłu odnowienia toru cieszy się również dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Wojciech Dębski: – To bardzo dobry pomysł. Myślę, że warto by zastanowić się również nad odnowieniem trasy narciarskiej w tej okolicy.

Jak podkreślają przedstawiciele ratusza, taka inwestycja nie byłaby bardzo kosztowna. – Trzeba zamontować bandy i dbać o jego nawierzchnię – mówi dyrektor Gruszewski. Tor miałby być gotowy na przyszły sezon narciarski. Będzie miał około 350 metrów.

anar Gazeta Wyborcza