Śladami Czarnych Stóp

Czy obóz harcerski u stóp Diabelskiego Kamienia jest jeszcze możliwy? Nie, a tak pięknie wykreowana historia z kart powieści młodzieżowej Seweryny Szmaglewskiej “Czarne stopy” pozostaje już tylko historią.Mojego młodszego brata (lat osiem) od jakiegoś czasu ogarnęła fascynacja górami: “Paulina, a 612 m.n.p.m to wysoko?”.
Poprosił mnie więc, abym zabrała go na Diabelski Kamień. Krótka charakterystyka tego miejsca brzmi: ogromny głaz, który wyrasta nie wiadomo skąd w środku lasu. Nasza trasa wiodła od kościoła w Masłowie przez Klonówkę, Radostową, Krajno, zakręcając do Ciekot i przyniosła kilka niemiłych niespodzianek.

Główny cel wycieczki – Diabelski Kamień – okazał się być zaśmieconą i zdemolowaną speluną. W altance śmieci, papiery, opakowania po prezerwatywach, puszki, butelki. Tablice informacyjne zamazane wulgaryzmami lub spalone, a wszystkie kierunkowskazy w promieniu 3 kilometrów ułamane i poprzekręcane. Zdaje się, że lokalna szajka postanowiła pokazać jak się bawi. Ale co jest w tym wszystkim najgorsze: taki stan utrzymuje się już od zimy. PTTK odnosi kolejną porażkę.

A przecież to właśnie w tym miejscu toczy się akcja książki “Czarne Stopy”, czyli opowieść o wakacyjnym obozie harcerskim. Zaprezentowany tam obraz Świętokrzyskiego odbiega zupełnie od tego, co możemy zobaczyć dziś. Były to kiedyś góry czyste (harcerze myją się w Lubrzance, co teraz wydaje się być ponurym żartem), pełne tajemnic oraz przygód.

Dobrze, że chociaż Radostowa nie zawiodła i jak zwykle zauroczyła zachęcajac do dalszej wędrówki.