Na zimę nowy wyciąg taśmowy dla dzieci i początkujących, na wiosnę góralski pensjonat – szykują się zmiany na kieleckim stadionie. Niewiele zmieni się za to na Telegrafie.– Trasa została poszerzona, stok już nie będzie węższy niż 50 metrów – mówi Paweł Kozłowski, dzierżawca terenu na Stadionie. Wiele uciech czeka najmłodszych i początkujących narciarzy. – Podpisaliśmy już umowę z austriacką firmą. Na dolnej części stoku powstanie nowy wyciąg, a przy nim park z atrakcjami dla dzieci – zapowiada Kozłowski. Nowy wyciąg będzie miał 100 metrów, korzystający z niego wejdą na taśmę, która wyniesie ich w górę. – To sprawdzone urządzenie, posiada atesty bezpieczeństwa – podkreśla dzierżawca stadionu. Jego przepustowość to 1,4 tys. osób na godzinę. Zamontuje go austriacka firma SunKid specjalizująca się w narciarskich parkach dla dzieci, głównie w Alpach i Dolomitach.
Niestety, nie zmieni się główny wyciąg. Wcześniej planowano zastąpienie orczyka krzesełkowym. Inwestycja miała kosztować 4 mln zł. – Ostatnie chimeryczne zimy sprawiły, że zawiesiliśmy ten pomysł. Przy tak krótkich sezonach mogłoby to nas doprowadzić do bankructwa – twierdzi Paweł Kozłowski. Za to ucieszą się pewnie miłośnicy snowboardu. Na Stadionie będzie można wreszcie wypożyczyć deski. Będziemy też mieli prawdziwą góralską chatę z Podhala. To właśnie pod Zakopanem ma być postawiony pensjonat, który zostanie później w częściach przeniesiony do Kielc. Budynek ma mieć 1,6 tys. metrów kwadratowych, 28 pokoi, salę restauracyjną na 200 osób, sklep i wypożyczalnię. – Budowa zacznie się wiosną. Mamy już zarezerwowaną góralską ekipę – informuje Kozłowski. W planach jest wybudowanie przy pensjonacie dwóch kortów tenisowych, które w zimie zamieniane byłyby na lodowiska.
O ile na stadionie zmienić ma się dużo, tak na Telegrafie będzie po staremu. Nie ma nadal planu zagospodarowania przestrzennego dla tego miejsca. A dzierżawcy chcieli m.in. poszerzyć stok, zmodernizować wyciąg. Jest też pomysł postawienia restauracji na szczycie Telegrafu z tarasem widokowym z panoramą Kielc. Szanse na to są minimalne, bo nie zgadza się dyrekcja lasów państwowych w Radomiu. Nie będzie też toru saneczkowego (zjeżdżalni grawitacyjnej) w Kielcach, takiej jak. np. na Gubałówce czy na Palenicy w Szczawnicy. Z dzierżawcami kieleckich stoków rozmawiali w tej sprawie przedstawiciele firmy robiącej takie zjeżdżalnie. – Mają one sens w miejscach stale odwiedzanych latem i zimą, jak np. Gubałówka – mówi Paweł Kozłowski.