Mistrz kung-fu z Buska

Andrzej Cupryjak-Socha jest nauczycielem historii i wiedzy o społeczeństwie w liceum w Chmielniku. W Busku Zdroju, gdzie mieszka, prowadzi zajęcia kung-fu. Od dzieciństwa pasjonowały go wschodnie sztuki walki. Kilka lat uprawiał karate kyokushin. Później zdecydował się jednak na kung-fu, gdzie mniejsze znaczenie ma siła fizyczna.Wierny jest odmianie walki o nazwie modliszka. – Chodzi o ducha walki tego owada, który nigdy się nie cofa – opowiada. W 2000 roku był prawie dwa miesiące w Chinach. – Dzięki prezesowi Kolportera Krzysztofowi Klickiemu – podkreśla.

W miejscowości Qingdao wywalczył tytuł mistrza świata w kategorii wiekowej 30-40 lat w układzie z włócznią. – Startowało 60 zawodników z Chin, Francji, Belgii, Singapuru i Malezji. Otrzymałem od sędziów notę 6,7 punktu na siedem możliwych – wspomina. W bezpośredniej walce zajął piąte miejsce. Walka w tej odmianie kung-fu to jednoczesny atak rękami i nogami, rzuty i podcięcia, aby jak najszybciej powalić przeciwnika. – Lubię walczyć, ale ze względu na swoją funkcję nie mogę tego robić zbyt często. Nie wypada przecież, aby nauczyciel przychodził na lekcje z podbitym okiem – śmieje się.

W czerwcu ubiegłego roku założył Buski Klub Kung-Fu Yantai. W zajęciach uczestniczy 30-40 dzieci i młodzieży. Uczą się nie tylko powalać przeciwnika, ale także medytacji, mają ćwiczenia oddechowe i zdrowotne. – Chodzi o dążenie do doskonałości, właściwą koordynację umysłu i ciała – wyjaśnia pan Andrzej. Instruktorem kung-fu jest od 15 lat. Jak wyliczył, jego podopieczni wywalczyli już 93 medale na zawodach krajowych i międzynarodowych.

Sam też jeszcze nie rezygnuje z rywalizacji. – Chciałbym przynajmniej powtórzyć sukces z 2000 roku – zapowiada. Na razie jednak musi te marzenia odłożyć do czasu wyleczenia kontuzji nogi, której doznał latem ubiegłego roku w górach. – Ratując dzieciaka na obozie sportowym spadłem z wysokości 17 metrów – mówi.

Janusz Kędracki Gazeta Wyborcza