W magistracie leży projekt nowoczesnej przystani żeglarskiej nad zalewem i kurzy się, bo nie ma pomysłu, skąd wziąć pieniądze na jej budowę, a środowisko żeglarskie też nie śpieszy się z pomocą.Nowoczesny projekt przystani powstał na zlecenie Urzędu Miasta w Pracowni Architektury i Krajobrazu „Ćwiertak”. Obiekt byłby doskonale wkomponowany w tę część zalewu kieleckiego, przy której jest pomost żeglarski i resztki dawnego hangaru. Ale niestety, pomysł utknął na razie na projekcie. – Miasto nie pokryje całego kosztu budowy przystani. Czekamy na inwestora, który byłby partnerem finansowym i potem gospodarzem tego terenu. Liczymy na to, że związki żeglarskie dogadają się w tej sprawie – mówi Czesław Gruszewski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska w kieleckim magistracie.
Z tym będzie jednak największy problem. – Nasz roczny przychód to 1 tys. zł, więc nie ma szans, żebyśmy opłacili budowę tej przystani, choćby w małej części. Ale chętnie pokrywalibyśmy koszty utrzymania przystani, gdyby nam ją ktoś wybudował – zapewnia Bogusław Tomasik, prezes Okręgowego Związku Żeglarskiego. Związek zwracał się w tej sprawie zarówno do prezydenta Kielc, jak i do Rady Miejskiej, ale do tej pory nie ma odpowiedzi.
Dla miejskich urzędników wiarygodniejszym partnerem jest za to Uczniowski Klub Sportowy „Zalew” (dla dzieci z podstawówki) prowadzony przez Andrzeja Kosmalę. – On ma bardzo ciekawe pomysły i dobre kontakty ze sponsorami – tłumaczy dyrektor Cz. Gruszewski.
Szef UKS rzeczywiście jest zachwycony projektem i nie brakuje mu pomysłów, skąd wziąć pieniądze na budowę. – Ja rocznie tylko od jednego sponsora dostaję 16 tys. zł. Pieniądze można by przecież wziąć z funduszy unijnych, Totalizatora Sportowego i Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, bo w przystani mogłaby funkcjonować również świetlica środowiskowa, a projekt byłby nastawiony na wychowanie przez sport – snuje plany A. Kosmala.
Dodaje, że zarówno on, jak i rodzice dzieci pływających w UKS „Zalew” mogliby przygotować aplikację do unijnych funduszów, ale… – Okręgowy Związek Żeglarski bardziej popiera seniorów niż naszą młodzież. Trudno więc, żebyśmy angażowali się w coś, co później nie będzie w pełni służyło dzieciom i młodzieży. A szkoda, bo przecież w latach siedemdziesiątych nad zalewem było mnóstwo szkolnych klubów żeglarskich – mówi A. Kosmala.
Magdalena Brzezińska Słowo