Jest zrobiona z laminatu i bez rozpędzania w 45 sekund może przepłynąć zalew w Cedzynie. Powstała w podkieleckim Zgórsku, a wkrótce będzie ją można kupić w pierwszym kielecki salonie sprzedaży jachtów i łodzi motorowych. – Nie jestem tylko pasjonatem. To już po prostu zboczenie.Uwielbiam łodzie i pływanie na nich – mówi Leszek Ramocki, założyciel i właściciel firmy Ramokles, która produkuje łodzie. Jak sam opowiada, żeglarstwem i miłością do żeglarstwa zaraził się po studiach. Opłynął Bałtyk, Morze Północne, mazurskie jeziora. Potem pracował m.in. jako budowlaniec, urzędnik państwowy i w międzyczasie budował jachty ze sklejki. Teraz już jako właściciel firmy zajmującej się m.in. specjalistycznym malowaniem proszkowym i wytwarzanie konstrukcji z laminatów, zajął się łodziami.
– I tym razem chyba uda mi się połączyć pasję z zarabianiem pieniędzy – podkreśla. W Ramoklesie wyprodukował poza łodziami wędkarskimi także kilka znacznie większych jednostek, np. jacht żaglowy VIS 65. Jeden z jachtów, w wersji regatowej zdobył już puchar najszybszej łodzi na zalewie w Cedzynie, a w międzyczasie był intensywnie wykorzystywany na Mazurach. – To bardzo dobra łódź, już odbieram e-maile od potencjalnych klientów – mówi Ramocki.
Sam jednak woli pływać łodziami motorowymi. – W okolicy nie ma jednak odpowiednich akwenów. Cedzyna jest zdecydowanie za mała – przyznaje. Było to najbardziej widoczne, gdy chciał wypróbować Janmor 580R, którego jest współproducentem. – Zalew przepłynęliśmy w 45 sekund. Nawet nie ma gdzie się rozpędzić. Dopiero na Wiśle w Sandomierzu pokazał na co go stać. Z silnikiem o mocy 150 koni bez problemu poszedł 80 km na godzinę – dodaje.
Podkreśla, że budowa łodzi to także pomysł na rozwój firmy. W Kielcach przy ulicy Warszawskiej (za skrzyżowaniem z Witosa) powstaje salon sprzedaży łodzi, silników i sprzętu do sportów ekstremalnych. Ma być czynny wiosną. – Ale rynek kielecki jest bardzo mały. Najlepszą promocją będzie internet i udział w regatach. Dlatego planuję kolejne wyjazdy, tym bardziej że pracownicy firmy chyba się zarazili moją pasja i tworzymy niezłą załogę – opowiada. Z tego samego powodu firma wdraża certyfikat ISO. – Wtedy zachodnie rynki staną otworem, bo już teraz mam bardzo dużo pytań od klientów – podkreśla.
Najdroższa regatowa żaglówka ze Zgórska kosztuje 100 tys. zł, najmniejszy tzw. bączek dla wędkarzy – 990 zł.
Marcina Sztandera Gazeta Wyborcza