Kieleccy rowerzyści ekstremalni będą mieć swoją trasę, ale prawdopodobnie nie na Telegrafie – wczoraj w nadleśnictwie w Daleszycach odbyło się spotkanie w tej sprawie, było bardzo konkretne i udane.Nadleśniczy Jerzy Pawlik przedstawił rowerzystom kilka propozycji lokalizacji trasy. Próbowano ich skłonić, aby powstała w innym miejscu niż Telegraf, za czym przemawia kilka argumentów – tłumaczy Mariusz Turczyk, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. – Istnieją tam bowiem szlaki rowerowe, a taką trasę trzeba by zabezpieczyć. Mieszkańcy nie mogliby w tym miejscu pospacerować czy przejechać rowerem ze względów bezpieczeństwa – dodaje.
Drugi argument to erozja stoku. – Mamy do czynienia ze zboczem zagrożonym erozją i takie intensywne użytkowanie sprawiłoby, że z czasem Telegraf zacząłby spływać w dół. Poza tym trasę w innym miejscu byłoby o wiele łatwiej zorganizować i szybciej, jeszcze w tym roku mogliby jeździć. Ale po tym spotkaniu jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia z rowerzystami – podkreśla Mariusz Turczyk.
Zadowoleni ze spotkania są także rowerzyści. – Naprawdę było udane. Chcemy, żeby trasa powstała i z korzyścią dla lasów, i kolarzy górskich. Będziemy się starać, aby był to jednak Telegraf, ale na siłę nie będziemy się upierać. Jesteśmy otwarci na inne lokalizacje. Obejrzymy je i się zastanowimy – mówi Marcin Chłodnicki.
Nadleśnictwo zaproponowało rowerzystom cztery miejsca, w których mogłaby powstać ekstremalna trasa rowerowa: okolice szpitala w Czerwonej Górze, okolice toru Miedziana Góra, obok kopalni Wiśniówka oraz elektrociepłowni Kielce.
Poprzednią trasę na Telegrafie, którą rowerzyści własnymi siłami budowali przez cztery lata, miesiąc temu ktoś zniszczył. O sprawie zrobiło się głośno, bo trasa – chociaż nielegalna, była bardzo popularna. Teraz chcą ją odbudować zgodnie z prawem.
Agnieszka Drabikowska Gazeta Wyborcza