Największa wpadka organizatorów od początku nowej matury – w Końskich ośmiu uczniów nie mogło poprawić egzaminu dojrzałości. Zostali wyproszeni z sali, bo zabrakło dla nich arkuszy.– Syn zadzwonił do mnie załamany. Mówił: „Mam już tego dość. Chyba nie jest mi dane zdać tej matury” – opowiada matka jednego uczniów. W miniony czwartek w Końskich syn miał zdawać egzamin poprawkowy z języka polskiego. Całą noc jechał z Wrocławia, gdzie gra w piłkę ręczną, aby przed godz. 10 stawić się w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1.
Kilka minut po godz. 10 na salę wszedł dyrektor szkoły i poprosił ośmiu uczniów do gabinetu. – Usłyszeliśmy, że nie możemy zdawać egzaminu, bo nie ma dla nas arkuszy maturalnych – opowiada Kamil, jeden z uczniów. – Byłem bardzo zdenerwowany.
Po incydencie Ewa Swat, matka jednego z maturzystów, napisała list do okręgowej komisji egzaminacyjnej z prośbą o wyjaśnienie. „Ktoś zawinił w tak poważnej sprawie jak egzamin maturalny. Tylko, że konsekwencje tego błędu ponosić będzie młodzież. Stres towarzyszący temu i całe to zamieszanie zapamiętają do końca życia” – napisała. – To dorośli ludzie, nie można ich w ten sposób traktować – mówi „Gazecie” Ewa Swat.
Uczniowie dopełnili formalności – w porę złożyli akces, byli też na liście zdających, którą szkoła wysłała do okręgowej komisji egzaminacyjnej. Kto jest więc winny?
OKE przyznaje, że do Końskich przysłano za mało arkuszy. – Przy takiej liczbie szkół takie sytuacje mogą się zdarzyć – mówi Wiesława Zewald, dyrektor łódzkiej OKE. Twierdzi jednak, że sytuację mógł uratować dyrektor szkoły. – Przepisy mówią, że po otrzymaniu arkuszy dyrektor sprawdza czy zgadza się ich ilość. Gdy są braki, powiadamia komisję, a my możemy jeszcze dołożyć brakujące arkusze – twierdzi. Informuje, że arkusze dotarły do Końskich o godz. 6.02, a dyrektor zadzwonił do OKE dopiero o godz. 9.55, na pięć minut przed rozpoczęciem matury. – Nic nie mogliśmy zrobić, bo maturę można opóźnić maksymalnie o 20 minut – mówi Wiesława Zewald. Podobnego zdania jest Janusz Skibiński, świętokrzyski kurator oświaty. – Podejrzewam, że zawiodło coś w elektronicznym przesyłaniu danych. Ale dyrektor powinien to zauważyć – twierdzi.
Krzysztof Jasiński, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Końskich, odpiera zarzuty. – Paczki z arkuszami mogę otworzyć tylko w obecności członków komisji i uczniów. Pewnie, mogłem to zrobić o godz. 6, ale wszyscy już o tej porze musieliby być w szkole – tłumaczy. Twierdzi, że liczył na możliwość kserowania arkuszy. – Czasami tak się robi – mówi Jasiński. Nie zgodziła się jednak łódzka OKE. – W innej szkole znalazłem pięć wolnych arkuszy, ale to i tak przecież było za mało – informuje.
Łódzka komisja konecki przypadek potraktowała jako szczególny i zaproponowała pisanie egzaminu w czerwcu, czyli wtedy gdy zdają go uczniowie z różnych przyczyn niemogący stawić się w wyznaczonym terminie.
Okazuje się jednak, że to nie jest odosobniony przypadek. – W środę brakowało mi arkuszy na angielskim, a dziś na matematyce – twierdzi dyrektor ZSP nr 1 w Końskich. – W obu przypadkach udało się załatwić arkusze, bo przyjeżdżał pracownik łódzkiej OKE. Dziś była to księgowa – dodaje.
Krzysztof Jasiński nie chce, by oprócz stresu uczniowie ponosili dodatkowe koszty. – Zapłacę im za przyjazd na dodatkowy termin – deklaruje.
www.gazeta.pl