Stradów – zapomniane grodzisko

Stradów – niepozorna, maleńka wioska w powiecie kazimierskim, wyglądająca jakby czas zatrzymał się w niej w połowie ubiegłego wieku, kryje w sobie zapomniany skarb – ogromne słowiańskie grodzisko. Nikt nie wie, jak ta osada nazywała się wtedy, gdy zamieszkiwali ją ludzie, więc z konieczności więc będę posługiwać się współczesną nazwą miejscowości.Budowa grodu stradowskiego przypisywana jest Wiślanom. Był on znacznie większy i starszy niż gród wiślicki, a mimo to jest dużo mniej znany. Grodzisko istniało prawdopodobnie między VIII a XI wiekiem i był jedną z głównych stolic państwa Wiślan. W owych czasach stolic mogło być wiele, bo tak określano każde grodzisko, w którym aktualnie przebywał władca. Jeżeli spojrzycie w atlas opisujący ziemie z tamtej epoki to zobaczycie, że Wiślica leżała na skraju państwa Wiślan a jej nazwa prawdopodobnie miała tylko podkreślać panowanie Wiślan na tych terenach. Stradów znajdował się w centrum.

Około tysiąca lat temu musiał to być ważny ośrodek administracyjny, chociażby jedynie z powodu swojej wielkości. Gród główny, nazywany przez badaczy Zamczyskiem, zajmował obszar około 1,5 h i był otoczony potężnymi wałami i fosami, których pozostałości nawet teraz sięgają od kilku do kilkunastu metrów wysokości. Do niego przylegały trzy podgrodzia. Całość zajmowała teren ponad 25 hektarów. W linii wałów otaczających gród główny można wypatrzeć cztery wgłębienia – idealne miejsca dla wież strażniczych.

fot. Paweł Pierściński

Bardzo ciekawy jest układ fos i wałów obronnych. Uważny obserwator zauważy miejsce, w którym prawdopodobnie znajdowała się brama wjazdowa i zwodzony most. Po przejechaniu przez ten most przybysze stawali na kawałku ziemi w kształcie półksiężyca, otoczonym fosami lecz znajdującym się jeszcze poza terenem właściwego grodziska. Była to swego rodzaju "śluza", przez którą goście oczekiwani wjeżdzali, poprzez drugą fosę i bramę na teren grodu, a nieproszeni przybysze stawali się tam łatwym celem obrońców grodziska zgromadzonych na wałach.

Na grodzisku jeszcze jedna rzecz zwraca uwagę: ziemia, a raczej dwa jej rodzaje użyte do budowy grodu. Jeden rodzaj o kolorze rdzawobrunatnym wypełnia teren Zamczyska i pokrywa wewnetrzną część wałów, drugi ma kolor prawie czarny. Spotykają się one na szczycie wałów otaczajacych gród górny.

Według szacunków archeologów grodzisko zamieszkiwało od 2 do 4 tysięcy ludzi. W czasie nielicznych prac archeologicznych prowadzonych wewnątrz grodu znaleziono ślady wielu domów mieszkalnych, budynków gospodarczych, palenisk i pieców piekarskich. Dlaczego takie wielkie grodzisko upadło? Dlaczego opuścili je ludzie? Co dokładnie się stało, nie wiemy, ponieważ nie ma zbyt wielu informacji o Stradowie i jego władcach. Archeolodzy znaleźli ślady ognia, to znaczy, że był tam pożar – lecz przecież było to drewniane grodzisko i można je było odbudować. Wiemy, że gród stracił na znaczeniu w IX wieku, możliwe że z powodu najazdu władcy państwa wielkomorawskiego – Świętopełka. Wiemy, że został w końcu wchłonięty przez państwo Piastów, a w ich organizacji państwowej grodziska takie jak Stradów okazały się niepotrzebne. Bardziej zaczęły się liczyć grody znajdujące się w strategicznych miejscach, mogące skutecznie obronić większy teren – takie jak Wiślica – i to właśnie na rzecz Wiślicy Stradów utracił znaczenie.

Jeszcze dwadzieścia pięć lat temu grodzisko w Stradowie można było oglądać na fotografiach ilustrujących piękno ziemi kieleckiej, obecnie próżno można szukać nawet wzmianek o nim. Prawdopodobnie gdyby przeprowadzono tutaj dokładniejsze badania archeologiczne dokonano by odkryć cenniejszych niż w Biskupinie… Niestety o zabytku zapomniano tak dokładnie, że nawet w samym Stradowie nie ma tablicy informacyjnej czy nawet drogowskazu. Dzisiaj w miejscu, gdzie niegdyś znajdowały się chaty, pasą się krowy, podgrodzia zaorano i nikt nie kosi trawy na wałach. W ostatnim roku dzięki pomocy Unii Europejskiej wybudowano u podnóża grodziska mały parking jednak nie zrobiono niczego wiecej.

Katarzyna Gritzmann