Miały być śniadania na trawie w Ogrodzie Włoskim, premiera opery w pałacu biskupów krakowskich, pokazy mody, wieczory poetyckie i koncerty – wszystko po to, aby ożywić Muzeum Narodowe w ramach trzymiesięcznej wystawy Adama Wolskiego. Niepowodzenie tych planów ma uratować uroczyste zamknięcie ekspozycji.Adam Wolski wprowadził się do pałacu biskupów krakowskich 1 czerwca. Wystawa „Obecność w sztuce”, składająca się ze 170 prac, zgodnie z umową miała gościć w pałacowych wnętrzach aż do sierpnia. Między innymi dlatego, że Wolski zapowiedział szereg bardzo atrakcyjnych imprez towarzyszących ekspozycji. Zapowiadał, że chce ożywić muzeum i Ogród Włoski, aby kielczanie akurat w czasie wakacji mogli przy okazji oglądania jego prac znaleźć tu rozrywkę. Zapowiedział m.in. X Jubileuszowe „Śniadanie na trawie” planowane w ogrodzie, imprezę „Artyści z Wolskim”, czyli premierę operową w wykonaniu artystów z Teatru Wielkiego, wieczór urodzinowy, a także pokaz mody i tańca. Do Kielc miała zjechać artystyczna śmietanka z całej Polski i pokazać, jak można się bawić przy okazji wystawy Wolskiego.
Tymczasem po czerwcowym wernisażu żadna z tych imprez nie doszła do skutku.
– Sama się dziwię, że nic z tych planów nie wyszło – mówi Iwona Rajkowska, komisarz wystawy Wolskiego w MN. – Artysta ciągle przesuwał terminy poszczególnych imprez, potem okazywało się, że nie ma na to pieniędzy. Tłumaczył, że podobno ani ministerstwo, ani władze regionalne nie dały na to środków. Tak czy owak nic z tego nie wyszło, a my liczyliśmy, że muzeum na wakacje rozkwitnie – dodaje.
Wolski, by zatrzeć to niezbyt dobre wrażenie, chce na zakończenie wydać album poświęcony całokształtowi swej twórczości. – Sami go zdopingowaliśmy, żeby to się ukazało – podkreśla Rajkowska.
Wolski na zrealizowanie projektu wziął spory kredyt. Nie ukrywa, że liczy na to, że spłaci go ze sprzedaży albumu. Jego promocję połączoną z aukcją prac wystawionych w muzeum zaplanowano na 20 sierpnia. Na dwa dni przed końcem wystawy.
Błąd taktyczny
Paweł Słupski: Nie za wysoko postawił Pan sobie poprzeczkę?
Adam Wolski: Chciałem, aby się działo coś interesującego. Niestety, realia pokazały wyraźnie, że bez pieniędzy nie da się wiele zrobić. Liczyliśmy na władze miasta, województwa i na ministerstwo. Okazało się, że machina biurokratyczna w wakacje pracuje jeszcze wolniej.
Może o pieniądze trzeba było się starać wcześniej?
– Faktycznie, zrobiło się trochę fermentu, bo chyba za późno złożyliśmy wszystkie wnioski. Najbardziej zawiodło nas ministerstwo kultury. Wydawało nam się, że tam doceniają sztukę współczesną. Ja jestem jednak optymistą. Na przyszłość mam szereg planów i już teraz zabiegam o sponsorów.
To prawda, że na wydanie albumu kończącego praktycznie wystawę wziął Pan kredyt?
– Podpisałem kilka poważnych weksli. Liczę na to, że tak profesjonalne wydawnictwo dokumentujące nie tylko moją pracę, ale też to co, się działo z dziełami na przestrzeni lat, zainteresuje wielu ludzi. Prezydent Lubawski obiecał, że kupi kilkaset sztuk.
Promocja albumu na dwa dni przed końcem wystawy? To chyba trochę późno?
– Traktuję to jako błąd taktyczny. Album oczywiście powinien być gotowy wcześniej. Ale jego premierze towarzyszyć będzie wielka aukcja dzieł z wystawy. Będzie też panel dyskusyjny o sztuce współczesnej z udziałem dziennikarzy ze znanych dzienników i tygodników ogólnopolskich.
A na to ma Pan już pieniądze?
– Jeśli dostaniemy kasę, to będzie wszystko dobrze. Jakieś pieniądze obiecało ministerstwo, mamy grupę prywatnych sponsorów. Powinno się udać.
Paweł Słupski Gazeta Wyborcza