Jako doktor Gołąbek z „Na dobre i na złe” siedzi teraz w więzieniu, a jego dalszy los zależy od autorki scenariusza. Jako prezes Fundacji Polskich Kolei Wąskotorowych doprowadził do uruchomienia turystycznej kolejki w Starachowicach.Uczył się w specjalności technik budowy samolotów, potem studiował wzornictwo przemysłowe. W 1997 roku ukończył studium Camerimage Film School w Toruniu. – To taka korespondencyjna szkoła aktorska – wyjaśnia. Jak podkreśla, z właśnie aktorstwa ostatnio żyje.
Grał głównie epizodyczne role w serialach, m.in. „Ekstradycja 3”, „Sfora”, „Na Wspólnej”, „Klan” czy „M jak miłość”. Najbardziej jest znany jako doktor Witold Gołąbek z „Na dobre i złe”. Ostatnio jednak nie można go zobaczyć na ekranie. – Doktor Gołąbek został wrobiony w próbę przemycenia źle działającego leku. Ale proszę nie wiązać tego z aferą starachowicką – śmieje się.
Kiedy i czy w ogóle wróci na plan „Na dobre i na złe”, Paweł Szwed jeszcze nie wie. – Wszystko zależy od pani, która pisze scenariusz – mówi.
W Starachowicach, do których trafił jako prezes Fundacji Polskich Kolei Wąskotorowych, ma bardziej sprecyzowane plany. W ubiegłym roku dzięki pracy grupy entuzjastów uruchomili przejazdy turystyczne na leśnej trasie do Lipia. W tym roku zainaugurują sezon 30 kwietnia. – W maju wydłużymy trasę kolejki o 3 km, do Łazisk – zapowiada.
Kierowana przez niego Fundacja działa także w Rogowie pod Łodzią, gdzie wozi turystów, oraz w Pionkach, gdzie zamierza w maju otworzyć skansen kolei leśnej. Skąd się wzięło u niego zainteresowanie koleją wąskotorową? – Kolega kiedyś powiedział, że jest możliwe przejęcie linii kolejowej, że można mieć własną kolejkę. Z dnia na dzień się to stało, zachorowałem i zacząłem kolekcjonować – opowiada Szwed.
W swojej kolekcji ma już kilkadziesiąt wagonów i osiem lokomotyw spalinowych. Nie modeli, tylko prawdziwych. Część tej oryginalnej kolekcji nadal jeździ, jak np. 10-tonowa lokomotywa na trasie Starachowice – Lipie. Zanim trafiła do Szweda, przez kilkanaście lat stała na pomniku. W ubiegłym roku podczas weekendowych wycieczek przewiozła kilka tysięcy osób.
Janusz Kędracki Gazeta Wyborcza