Przez całe wakacje muzeum przyrodnicze na Świętym Krzyżu będzie nieczynne, a mimo to należące do najdroższych w kraju bilety do parku świętokrzyskiego nie stanieją. Jacek Kowalczyk, członek zarządu województwa, chce interweniować w dyrekcji parku. O sprawie powiadomił nas pracownik jednej z instytucji na Świętym Krzyżu.– Turyści przychodzą i pytają, co się dzieje. W zeszłym roku bilet kosztował tyle samo, ale można było zwiedzać Muzeum Przyrodnicze. Teraz muzeum jest zamknięte, a bilet nie staniał – relacjonował.
Jak potwierdziliśmy w dyrekcji Świętokrzyskiego Parku Narodowego, bilet na wybrane trasy turystyczne kosztuje w tym roku 5 zł i cena się nie zmieniła. To jeden z najdroższych biletów do parku narodowego w Polsce. W niektórych w ogóle nie płaci się za chodzenie po szlakach, w innych opłata jest symboliczna. Czy to nie przesada?
– Uważam że nie – odpowiada p.o. dyrektora ŚPN Wojciech Świątkowski. – Cena normalnego biletu nie spadła, ale obniżyliśmy bilety ulgowe z 3,50 na 2,50 zł. A takie bilety kupuje 80-90 procent turystów. W dodatku wzrośnie liczba uprawnionych, bo zgodnie z nowymi przepisami przysługują one nie tylko dzieciom i młodzieży, ale inwalidom, emerytom i rencistom – argumentuje dyrektor Świątkowski.
Jego zdaniem fakt zamknięcia Muzeum Przyrodniczego nie ma wpływu na cenę biletu. – Bilet upoważnia do zwiedzenia tej części muzeum, która już funkcjonuje, czyli części historycznej w piwnicach. To generalnie bilet do parku, a wejście do muzeum zawsze było takim dodatkowym… jakby, no… dodatkiem – tłumaczy.
Innego zdania jest Jacek Kowalczyk, członek zarządu województwa odpowiedzialny za turystykę i promocję. – Park jest oczywiście znany, ale nie może być najdroższy w kraju. Obecne ceny to jest antyreklama, antypromocja. Czasami mam wrażenie, jakby dyrekcji parku zależało na odpychaniu turystów, a nie ich przyciąganiu – stwierdza.
Kowalczyk podziela zdanie turystów, że cena powinna spaść po zamknięciu Muzeum Przyrodniczego. – Jeśli tak sytuacja wygląda, to podejmuję się mediacji w tej sprawie. Mój urząd nie ma wprawdzie bezpośredniego wpływu na dyrekcję parku, ale przecież i my, i oni inwestujemy w promocję regionu i powinno nam na niej zależeć – tłumaczy.
W ubiegłym roku ŚPN uzyskał z biletów 400 tys. zł. W tym roku dyrektor Świątkowski spodziewa się o 100 tys. zł mniej, ze względu na mniejsze wpływy z biletów ulgowych. Bilety można kupić w biurach parku w Bodzentynie oraz przy wejściu na szlaki w Nowej Słupi, Hucie Szklanej i Świętej Katarzynie. Pocieszeniem może być, że raczej nie grozi mandat za ich brak. – Liczymy na uczciwość turystów, nikogo nie karzemy – mówi dyrektor ŚPN.
Ziemowit Nowak Gazeta Wyborcza