Dinozaury lepsze od zabytków i muzeów?

Bałtów przyciągnie w tym roku ćwierć miliona turystów – czy zabytki historyczne i muzea skazane są na porażkę w konfrontacji z „produktem turystycznym” wymyślonym w podostrowieckiej wsi?Sam Bałtów liczy 740 mieszkańców. Gdyby w tym roku odwiedził go każdy obywatel Kielc, wliczając niemowlęta, to i tak będzie to mniej niż wszyscy turyści, którzy obejrzą bałtowskie dinozaury, skorzystają ze spływu Kamienną, pojeżdżą na koniach i nartach. – Szacujemy, że w tym roku Bałtów odwiedzi 250 tys. turystów – mówi z dumą Jarosław Kuba, dyrektor generalny stowarzyszenia Bałt.

Kurozwęki do niedawna były znane raczej pasjonatom historii. Dzisiaj przyciągają tysiące zwiedzających – w ubiegłym roku było ich 80 tys. Ale większość nie jest zainteresowana odrestaurowanymi wnętrzami i zabytkami kultury, ale raczej agroturystycznymi uciechami, jak safari wśród bizonów, odpustowymi straganami i miniogrodem zoologicznym.

To tylko dwa przykłady pokazujące, że w świętokrzyskiej turystyce, podobnie jak w biznesie, liczy się przede wszystkim dobry, oryginalny pomysł. – Widać już, że ogniskiem atrakcji turystycznej musi być dobry obiekt, ale koniecznie z infrastrukturą obok, placami zabaw, parkingami, sklepami, gastronomią. Zrozumieli już to w Bałtowie, Kurozwękach. Ale trzeba działać dalej, bo parków jurajskich będzie w Polsce wkrótce więcej, trzeba ciągle wymyślać coś nowego – mówi Jacek Kowalczyk, dyrektor departamentu promocji, edukacji, kultury sportu i turystyki Urzędu Marszałkowskiego i jednocześnie prezes Regionalnej Organizacji Turystycznej.

Czy z tak kasowymi atrakcjami kieleckie muzea czy wiekowe zabytki w regionie mogą w ogóle konkurować? Jak na razie przegrywają. W ubiegłym roku Dworek Laszczyków i Muzeum Narodowe w Kielcach straciły ponad 3 tys. zwiedzających, a Pałac Biskupów Krakowskich – prawie 2 tys.

Złą passę „statycznych” muzeów chce przełamać Jan Główka, dyrektor tworzonego Muzeum Historii Kielc. Wczoraj uzyskał on 80 tys. zł dotacji z programu „dziedzictwo kulturowe” w Ministerstwie Kultury. Całą kwotę ma zamiar przeznaczyć na przygotowanie nowoczesnej wystawy. – Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj nie wystarczy XIX-wieczna, statyczna ekspozycja, ale potrzebne są pokazy, imprezy związane z epoką, techniki multimedialne, sklepy muzealne, barki, miejsca odpoczynku, miejsca do zabawy dla dzieci. Wyobrażam sobie, że mama zostaje z dzieckiem na placu zabaw, a tata zwiedza wystawę, potem się zmieniają – zapowiada Główka.

Według niego nawet najciekawsza ekspozycja nie przyciągnie turystów do Kielc, jeśli się o nich nie zadba. – Turyści omijają Kielce, to fakt. Nasze cenne zabytki mogą zainteresować głównie specjalistów, miasto musi zrobić coś więcej – mówi.

Takim magnesem dla turystów powinna być przemyślana promocja regionu. – Promocja wizerunkowa zdecydowanie jest nam potrzebna. Myślimy o całej kampanii, nie tylko o billboardach. Spójrzmy, jak skutecznie robią promocję Gdynia, Sopot. Trzeba się zastanowić, na co postawić, na przykład na turystykę postindustrialną czy kulturalną. Tak jak Kraków. W kampanii nie reklamują wszystkiego, co mają, ale kilka dokładnie wybranych zabytków – mówi Kowalczyk.

W Bałtowie nie mają wątpliwości, że warto przy tym korzystać z pieniędzy publicznych. Do tej pory rozwój turystyki wspierały tam programy SAPARD, PHARE 2003, Lider Plus i Equal. – Jeżeli ktoś ma pomysł na rozwój gminy, żeby ludzie nie musieli się tułać za granicą w poszukiwaniu pracy, to dlaczego nie korzystać? – pyta retorycznie dyrektor Kuba.
Ziemowit Nowak Gazeta Wyborcza