Masowy przeszczep uśmiechu to zabieg w kinie ryzykowny, ale opłacalny. Trzeba obejść sanepid krytyków; nurkować w kałuży, gdzie dno jest poziomem morza i negocjować z terrorystą grożącym, że jeśli go nie odprężysz, wysadzi twój kredyt mieszkaniowy w powietrze. Potem można już spokojnie znieść jajo na tle ścianki promocyjnej upstrzonej słowem „roku” lub „ostatnich lat”. Czy „Król życia”, polski przeszczep uśmiechu, wyróżnia się wśród oferujących „natychmiastową ulgę” filmoleków na wzdęcia? Wyróżnia się – formą i aktorstwem.