Wielu smakoszy uważa czekoladę za słodycz, ale tak naprawdę tym, co decyduje o jej smaku jest natężenie goryczki – mówi Angelique, bohaterka obrazu. Jej stwierdzenie w nieco przemodelowanej formie pasuje do tego filmu jak ciasteczko do kawy. O jego sile nie decyduje to, co w nim zobaczymy, ale to, czego w nim nie ma.
Twórca fabuły musi pamiętać, że rzeczy, które dla niego są tylko rekwizytami, mają pasjonatów gotowych zauważyć każde uchybienie wobec ulubionej dziedziny. Żeby nie być gołosłownym powołam się choćby na artykuł pt „Co tu robi ta papuga, czyli ptasiarz przed ekranem”. Pisarz bądź twórca filmowy może pogorszyć swą sytuację pozwalając na reklamowanie dzieła jako opowiadającego o danym zawodzie czy hobby. Wtedy każdą pomyłkę należy pomnożyć przez współczynnik oczekiwań. Przy filmie pt. „Drive” popełniono oba te błędy.
Znany krytyk filmowy magazynu New Yorker Richard Brody opublikował listę 26 najlepszych filmów 2011 roku. Można się z nią zgadzać albo nie, ale dla Polaków fakty są takie, że 5 z nich wyświetlonych zostanie z kilkumiesięcznym opóźnieniem, a 15 w ogóle nie ma w oficjalnych dystrybucyjnych planach.
Na film wybrałam się z przyjaciółką w niedzielny wieczór – tak dla relaksu. Produkcja gości na ekranach kina Helios już trzy tygodnie, więc spodziewałam się, że tłumy się przerzedzą. Nadmienię, że już robiłam podejście, ale kolejki do kas mnie zniechęciły.
Nas, mieszkańców Kielc, zwycięzca tegorocznego "Nurtu" nie zaskoczy ani argumentami, ani postawioną tezą. "Czekając na sobotę" znudzić może nawet, uśpić trochę, chociaż nie powinien.
Kino WDK zaprasza na seanse w dniach 2-8 grudnia. Zobaczymy m. in. filmy: "Drive" i "Lalki".
Ale muszę to przemyśleć. Czym się bowiem różni Kino Kobiet od Kina Mężczyzn? I, co ważniejsze - czy skutkiem ubocznym tej seksmisji nie będę ja, Tootsie w peruce, obcasikiem wystukujący rytm marsza pogrzebowego swojego deniryzmu i alpacinowości? Przecież chcę być twardy jak pięta.
Nie mam pojęcia, skąd przywędrowała do nas moda na „jednodniowe komedie”, ale trzeba się chyba pogodzić z tym faktem. Słowo „komedia” powinno się kojarzyć nam z czymś… śmiesznym. Po prostu śmiesznym, zabawnym, odprężającym (z tą różnicą, że taki powinien być każdy film, ale skupmy się na omawianym gatunku). Teraz podstawowe pytanie – jakie są „jednodniowe komedie”?
Po "Wyjeździe integracyjnym", międzyplanetarnym strzale w mordę, po którym w stanie katatonii zaczepiałem klientów galerii pytając o dwóch takich, co ukradli mi dwie dychy, "Listy do M." oślepiają blaskiem szczerozłotej myśli. Bożonarodzeniowa katarynka goi rany i balsamuje serduszko maścią z jemioły. Ale święta, na złość reklamodawcom, kiedyś się skończą. Nie dajmy się zatem zwariować obsługującej katarynkę małpce-kręcikorbce.