Najazd jazzmanów na urocze miejsce w Kielcach, którym jest Pałacyk Zielińskiego rozpoczęła młoda i bardzo zdolna formacja kieleckich muzyków jazzowych AL JAZZERA, którzy „steroryzowali” nas ciekawymi frazami jazzowymi niebanalnych kompozycji. Tak trzymać.W szczególności podobały mi się sekwencje gitarowe Łukasza Malinowskiego. Pełnowymiarowa sekcja dęta też sobie radzi znakomicie. Jak na zespół, który spotyka się razem od czasu do czasu – znakomicie. Trwajcie w swoim dziele.
Kolejną formacją poszerzającą muzyczne wrażenia jazzowe głównie młodej publiczności kieleckiej (chociaż było kilku „wapniaków”, był kwartet Dominika Rosłona. I znów, młodzi bardzo zdolni ludzie, zafascynowani muzyką zaprezentowali na co ich stać.
Pokrętne ścieżki jazzowe zaprezentowała 100-nka. Niekonwencjonalny sposób „szycia” na kontrabasie Adama Stodulskiego robił wrażenie, podobnie jak Tomka Lesia na gitarze. Do tego wszystkiego dostroił się perkusista Przemek Borowiecki współtworzący skomplikowane sekwencje rytmiczne.
Jak ciekawe może być brzmienie skrzypiec w muzyce jazzowej przekonał mnie Adam Bałdych z kwartetu Up to date. Ciekawy skład instrumentalny formacji zaprezentował równie interesujące brzmienie muzyczne.
Drugi dzień najazdu muzyków jazzowych zaczął się od muzyki eksperymentalnej formacji SDW. Poszukiwania muzyczne Tadeusza Sudnika na syntezatorach świadczą o jego dużej wrażliwości muzycznej oraz szukania własnej, oryginalnej drogi tego rodzaju muzyki elektronicznej. Jestem pod wrażeniem ogromnej pracy włożonej w ten rodzaj muzyki. Koledzy z formacji, Tomek Duda na saksofonie oraz Jacek Wudarczyk ze swoimi wizualizacjami, wspierali eksperymenty Tadeusza. Brakowało mi czasami synchronizacji efektów wizualizacji z linią melodyczną syntezatorów Tadeusza. Ale wszystko przed nimi…
To co zaprezentował Wojtek Pilichowski ze swoim zespołem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ten facet musi robić na basie nawet podczas wizyty … w kiblu. Dostrzegam podobną fascynację instrumentem jak u Jim’a Hendriksa. Ciekawe, czy umie grać na swoim futurystycznym basie … zębami albo trzymając gitarę na ….. plecach. Mam podejrzenia, że to potrafi, a jeśli nie to z pewnością wkrótce będzie to potrafił. Jego mistrzowska gra na basie jest solidnie wspierana przez pozostałych członków tej dynamicznej kompanii muzycznej. A tak przy okazji, info dla młodych, początkujących muzyków. Żeby tak szyć na basie jak Wojtek, trzeba w moim przekonaniu ćwiczyć na nim co najmniej 10 godzin …na dobę (dla zdolnych). Trzeba mocno podkreślić bardzo dobry kontakt z publicznością, który potrafił nawiązać Wojtek. I dał z siebie wszystko. Tak zachowują się tylko prawdziwi profesjonaliści.
Prawdziwą ucztę jazzową zgotowało nam trio Warrena Byrd’a. Zarówno standardy światowe jak i kompozycje własne Warrena były z najwyższej półki. I ten jego znakomity wokal, podszyty soulem. Wokalne i pianistyczne popisy Warrena znakomicie uzupełnione zostały przez Tomasza na basie i Wojciecha na perkusji. Jak bardzo był Warren zadowolony ze wsparcia kolegów formacji, najlepiej świadczy jego promienny uśmiech. Zgadzam się w całej rozciągłości z opinią prowadzącego Zaduszki, ze to klasyczne trio (piano, bas i perkusja) nie pozostawia żadnego marginesu na chałturę brzmieniową. Nie można się schować np. za maską tworzoną przez organy czy syntezatory.
Wygląda na to, że stolica światowego jazzu pomalutku przenosi się ze sponiewieranego huraganami Nowego Orleanu ….. do Kielc. Na uwagę zasługuje fakt, że bas trio Warrena Byrd’a nie powodował dodatkowych fałszywych brzmień perkusji (poprzez sprzężenia akustyczne z podłożem sceny), co niestety nie udało się wyeliminować innym formacjom posiadającym w swoim składzie gitarę basową oraz perkusję. Tym bardziej świadczy to o klasie mistrzowskiej trio (i jego akustyka) dostosowującego się wspaniale do warunków technicznych i akustycznych sali w pałacyku.
Tak potężna dawka muzyki jazzowej w postaci zaprezentowanej przez 7 formacji w ciągu dwóch kolejnych listopadowych wieczorów, chyba była w Kielcach po raz pierwszy. Zasługa to niewątpliwa kierownictwa i współpracowników Domu Środowisk Twórczych, którzy dołożyli wszelkich starań, aby przybliżyć kieleckiej publiczności ten rodzaj muzyki. Można tylko złożyć serdeczne gratulacje. Kieleckie Zaduszki Jazzowe znakomicie poprowadził redaktor z Radia Kielce. Jego niewymuszone, pełne wdzięku i na luzie prowadzenie Zaduszek świetnie wkomponowało się w atmosferę koncertów.
Kolejną przygodą z muzyką jazzową w Kielcach był występ Ani Szarmach z zespołem. Jej znakomite możliwości wokalne zostały, moim zdaniem, w niektórych utworach niepotrzebnie zamaskowane – zbyt ciężkim basem, za który odpowiedzialny był reżyser dźwięku. Obok dużej wrażliwości muzycznej, interesującego sposobu interpretacji, Ania zaprezentowała swobodny kontakt z publicznością, co wróży jej znakomicie w jej karierze. Mam apel, Aniu nie pozwól aby na koncertach Twój wokal został zdominowany przez potęgę wzmacniaczy toru basowego.
Tekst: Jerzy Gremba