Ostatnio mi znajomy przyniósł dwie płyty kanadyjskiego zespołu Voivod i okazało się, że lubię thrash metal.Dodam, że thrash metal trącający myszką, bo płyty które dostałam wydane zostały w 1987 (Killing Technology) i w 1988 roku (Dimension Hatross). Muzycznie uwiodła mnie dynamika gry (szczególnie słyszalna we wcześniejszej, dla mnie lepszej płycie). Agresja i – jak to nazwać – hałaśliwość, zapożyczona z punka. No i fakt, że w utworach czuć oldschoolowy klimat, nie do powtórzenia. Muzyka – muzyką, ale teksty! Powstały 20 lat temu a całkowicie zgadzają się z tym, co wiem o współczesnym świecie. Naturalistyczne, pokazują przerażającą wizję tego, co nazywamy przemysłową cywilizacją i niech mi kto powie, że nie są wizjonerskie. Nie wiem, jak żyło się w Stanach pod koniec lat osiemdziesiątych, byłam wtedy małą Polką. Wiem natomiast jak żyje się dziś w cywilizowanych krajach, są dni, gdy jestem stłamszona zalewającymi mnie z radia/Internetu/telewizora informacjami, tak jak bohater tekstów Voivodu. Są dni, gdy czuję że nie myślę swoimi słowami. Są dni, gdy w głowie powstają mi strzępy myśli rodem z Matrixa, histeryczny strumień świadomości dotyczący pędzącego, stechnicyzowanego świata, którego nie mogę dogonić, a który wżera mi się w ciało, usiłując ujarzmić mój umysł. Świat apokaliptyczny, świat nieludzki, nielogiczny, mroczny, świat w którym rządzą maszyny. Przytłaczające, ale dobrze przyrządzone, dobrze się łazi z słuchawkami w uszach, koniecznie po mieście.