Teraz Stasio

Prowokacja czy szczerość do bólu? Szarganie świętości czy chęć zwrócenia uwagi na rzeczywiste problemy w tym kraju? Takie pytania nasuwają się podczas słuchania prawie każdego utworu jegomościa o niewinnie brzmiącym pseudonimie Stasio.Dziwny hip-hop

Kim jest Stasio? Na pewno nie niewinnym chłopcem, który chodzi do spowiedzi w każdy piątek i rumieni się, kiedy ktoś przy nim przeklina. Pięć lat temu nakładem hip-hopowej
wytwórni Luna Records światło dzienne ujrzała płyta Rozbujnik z rażącym błędem ortograficznym na okładce i symbolem niepełnosprawnego na wózku inwalidzkim zrobionym z gwiazdek. Takich samych, jak na fladze Unii.

W ten sposób zadebiutował 21-letni wówczas Stanisław Majda, tekściarz i wokalista z Zabrza, obecnie absolwent Wydziału Radia i Telewizji w Katowicach. Moc jego pierwszej płyty stanowią teksty – gorzkie, zabawne, ironiczne. Stasio w niewybrednych słowach szydzi z wielu przywar Polaków, choć sam w wywiadach podkreśla swoją słowiańskość i polskość.

Nie jestem MC i nie gram z DJ-em, tylko z Wiktorem.

Ta okładka to nie przypadek. Rzuca się w oczy, bo taki był jej cel, a zawartość krążka, jeśli można tak powiedzieć, rzuca się w uszy. Gościnnie wystąpili na nim Kazik, Olaf
Deriglasoff i Dr Yry z El Dupy. Płyta została wrzucona do wora z krajowym hip-hopem, ale tyle miała z nim wspólnego, co Mandaryna z mandarynką. Owszem, wiele podkładów z sampli przypomina pierwsze polskie produkcje tego gatunku, ale to tylko powierzchowne podobieństwo. Muzyka jest tu nienachalnym tłem dla wokalu i tekstów. Stasio nabija się bezczelnie z kolesi, którzy nieudolnie podrabiają czarnych gangsta, choć w wywiadach twierdzi, że na podobnych wzorach się wychował.

(…) spodnie szerokie tak, że do kieszeni po winylu (…)

Prawdziwym szczytem jego kpiny jest krótki dwuminutowy kawałek, w którym jedyny tekst stanowi powtarzane w różnych intonacjach zdanie: Joł madafaka, urwę ci ptaka.

Bomba i zakaz

W polskiej muzyce była już podobna rzecz – Polovirus Kur. Tymon Tymański z kumplami z zespołu sparodiowali style i trendy obowiązujące w naszym show-biznesie,
nie zostawiając suchej nitki na niczym i nikim. Wydawałoby się, że nagroda Fryderyka dla tej płyty otworzy drzwi dla podobnych produkcji. Niestety bigoteria nie śpi. Choć entuzjaści nowej Polski twierdzą, że mamy całkowitą wolność, a cenzura nie istnieje, Stasio nagle stał się niewygodny.

Zaczęło się od skandalu. Jego koncert podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przerwała policja. Mundurowi twierdzili, że w budynku jest bomba, ale bardziej prawdopodobne jest, że władzom nie podobało się to, co słyszą ze sceny, a bombą jest sam Stasio. Potem muzyk dostał nieformalny zakaz występowania w rodzinnym Zabrzu. Niby nic, ale jednak. Kontrowersje wzbudził wykorzystany przez niego fragment przeboju Louisa Armstronga What A Wonderful World. Kawałek, w którym zabrzmiała charakterystyczna chrypka amerykańskiego trębacza, Stasio przewrotnie zatytułował Czarnuchu zapodawaj. Oskarżono go o rasizm i plagiat. Szefowie wytwórni wystraszyli się nagonki, w efekcie czego Rozbujnik wylądował na półce. Ale, jak to często bywa w podobnych przypadkach, potwierdziło się powiedzenie, że owoc zakazany lepiej smakuje. Płyta stała się poszukiwanym rarytasem – można ją jeszcze kupić na Allegro.

Kieliszek i film

Ja nie chcę już rymować, bo jestem w to dobry, chcę śpiewać, bo jestem w to słaby. Taka deklaracja wiele mówi o kolejnej płycie Stasia Nie pożyczaj, wydanej w 2003 roku.
Nie zniechęcił się nagonką i przygotował krążek dojrzalszy od debiutu, zarówno muzycznie, jak i tekstowo. W swoim eklektyzmie przypomina on album Koli Szemrany. Mamy tu już nie tylko mechaniczne sample, ale i żywe instrumenty oraz chórki. Stylowo to niezły misz-masz, od ciężkiego industrialu przez funky do pseudofolkowej ballady. Stasio nadal drwi z innych wykonawców, nie tylko hip-hopowych, i prowokuje mieszczuchów do chwili zastanowienia. Co ważne, nabija się też sam z siebie. Taka autoironia to rzadkość na krajowej scenie.

Powiem szczerze, że jak Tupac Shakur nie oddałbym życia za RFM FM, ale głos na pewno.

Całość jest bardziej spójna, lepiej wyprodukowana, choć niektórzy twierdzą, ze tej płyty da się słuchać dopiero po paru głębszych. Wskazuje na to choćby okładka – prosty symbol kieliszka, zadziwiająco podobny do logo „Teraz Polska”.

Ostatnio w Polsce wszystko oprócz moczu to gówno,
a ja i tak tu zostanę, świadom, że jestem rżnięty równo.

Ta bezkompromisowość w głoszeniu własnego zdania, niemal punkowa, spodobała się innym muzycznym buntownikom. Na płycie gościnnie wystąpili Maciek Maleńczuk,
Tymon Tymański i Hrabia Fochmann.

Poza muzyką Stasio intensywnie zajmował się filmem. Nakręcił kilka oryginalnych, niskobudżetowych teledysków do własnych utworów. W hicie z pierwszej płyty Jest Wporzo na ekranie wystąpił gościnnie Dr Yry z El Dupy. Zabawny klip Żona mnie bije zdobył nagrodę w kategorii „Cienki budżet” na Yach Festiwal w 2003 roku. Wizualnej wersji doczekały się także utwory Casino Reno, Nie przenośta (skoczna parodia krakowskiego protest songu) oraz RP3.

W kwietniu zeszłego roku Stasio (już jako Stanisław Majda) zgłosił swój krótki film o długim tytule na Festiwal Kina Niezależnego i Amatorskiego we Wrocławiu. Niestety Życie Johna Poolmana w 4 minuty i 23 sekundy, mimo że zakwalifikowało się do konkursu, żadnych nagród nie zdobyło.

Wyklęci

Kpiarzy i błaznów ci u nas dostatek, nie tylko na scenie muzycznej. Stasio, Tymon, Kazik, Maleńczuk wielokrotnie narażali się i krytyce, i stróżom moralności. Skiba, znany ze swoich ekscesów i prowokacji (choćby wypięcie nagiego tyłka podczas koncertu), też znalazł się w opozycji. Najnowszy krążek Big Cyca pMoherowe berety od razu został wyklęty. Wiadomo przez kogo i za co. Płyta, mimo zerowej promocji w mediach, w zawrotnym tempie stała się bestsellerem, sprzedając się w Polsce w nakładzie kilka razy przekraczającym poziom Złotej Płyty.

Oby tylko Stasio nie wyśpiewał sobie przyszłości…
Mam ponad trzydziestkę i nikt mnie nie chce,
nawet, gdy ubieram do pubu tą fajną kieckę.

Dariusz Klimczak, www.o2.pl