System Of A Down

Jeśli za parę dekad będziemy w ogóle pamiętać o hecy pod nazwą nu metal, to przede wszystkim za sprawą System Of A Down – choć wrzucanie tego zespołu do numetalowej szufladki nie jest do końca sprawiedliwe.Tworzący grupę czterej amerykańscy Ormianie tkają swoje kompozycje z bardzo różnych materii: od hardcore’a, przez thrash, klasyczny heavy metal (te galopady gitarowych akordów!), ale i rock symfoniczny, po muzykę etniczną, wodewil, a nawet (tak, tak!) muzykę klasyczną.

Na „Mezmerize” nie szokują tak bardzo, jak na poprzednich albumach. Przyzwyczaili nas już do tego szalonego, kontrastującego pozornie nieprzystawalne brzmienia i nastroje stylu. Wydaje mi się też, że nieco złagodzili brzmienie, odrzucili najbardziej ekstremalne elementy swojej muzyki. Ale ciągle porywają. Chwilami wręcz oszałamiają. Proszę mi pokazać drugi zespół, który w tak zdumiewający i inteligentny sposób potrafi zaatakować jednocześnie ostrymi riffami gitary i natychmiast zapadającą w pamięć melodią (jak robią to w „B.Y.O.B” czy „Revenga”). Albo zaskakiwać skokami dynamiki („Question”, „Violent Pornography”). Lub nieoczekiwanie zmienić nastrój utworu i od ostrego metalu przeskoczyć w rozkołysany ni to kabaret, ni to folk („Radio/Video”).

S.O.A.D. to też teksty. Na „Mezmerize” zespół daje upust swoim antywojennym nastrojom („B.Y.O.B.”), żarliwie krytykuje współczesną kulturę („Violent Pornography”), po raz kolejny rozprawia się z mitem Hollywood („Lost In Hollywood”). Przy okazji tekstów warto też posłuchać, jak fenomenalnie uzupełniają się dwaj wokaliści – Serj Tankian i grający też na gitarze Daron Malakian. Słychać to dobrze we wspomnianych „Radio/Video” czy „Lost In Hollywood”. Ta druga piosenka to dla mnie jak na razie jeden z najlepszych i najbardziej wstrząsających utworów tego roku. Wspaniały przykład, jak można połączyć potężne brzmienie, metalową agresję i najczystszej wody piękno. Niemożliwe? Dla System Of A Down nie ma rzeczy niemożliwych.

Gazeta Wyborcza