Sex’n’Drugs’n’ Rock’n’Roll

Sporo ładnych, skąpo ubranych dziewczyn, tańce erotyczne, kuszące pozy. Nowy musical Tadeusza Z. Wolańskiego Sex’n’Drugs’n’ Rock’n’Roll” daje nam to, co obiecuje w tytule. Najprzyjemniejszy z tej trójki jest oczywiście seks, stąd jemu poświęcono najwięcej miejsca na scenie audytorium Akademii Muzycznej.Na początek „Let’s Talk About Sex”, klasyk z repertuaru Salt’n’Pepa. Dobry hiphopowy bit wprowadza wszystkich w zabawowy nastrój. I tylko te dziwne słowa: „let’s talk about sex baby, let’s talk about all the good things and the bad things that can be”. Bad things, złe rzeczy – zaczynamy się zastanawiać – czyli co, jakieś komplikacje, nie daj Boże dziecko? Może nowy musical Maybe Theatre rzeczywiście chce nam pokazać, że nie tędy droga?

Nie czas jednak na rozważania, gdyż na scenie pojawia się Gosia Stencel jako Madonna. Stencel jako niegrzeczna dziewica w „Like A Virgin” rozgrzewa wszystkich, może poza Jarkiem Ziętkiem, siedzącym z boku z kamienną twarzą, któremu nie drgnie nawet gryf gitary. Ziętek rozgrzeje się później, wcielając się w Stinga w klasyku „Roxanne”, a szczyt formy pokaże w pijackiej balladzie „Guilty”.

Stale dobrą formę utrzymuje Marcin Szczepański. Dobrze znów zobaczyć go na scenie, w jego tańcu a la John Travolta, śpiewającego „Get Up”. Chociaż taniec Szczepańskiego jest tyleż zasługą jego, co Karoliny Mularczyk, autorki choreografii, która potrafi wydobyć ruch i grację z każdego. I tym razem nas nie zawiodła: każda piosenka to popis ruchu scenicznego tancerzy, z tym, że dziewczyny idą na całość, a panowie, pewnie dlatego, że później dojrzewają, tańczą i śpiewają z pewną dozą nieśmiałości.

Pierwsze fasynacje… tą samą płcią odkrywają jak zwykle rumieniący się Paweł Lewandowski oraz przezabawny Konrad Daniel. Odgrywają scenkę do utworu o transwestytach „Lola”. Dobrym pomysłem było wyśpiewanie „Sex Bomb” przez wyglądającego na przeintelektualizowanego studenta Mikołaja Rychło. Mikołaj jednak rozochaca się, a to pewnie dzięki trzem tancerkom, które tańczą na krzesłach. Frywolnymi wykonaniami uwagę przyciągają Iza Bieszk i Ania Wojciechowska. „Free Your Mind” to prawdziwy wybuch erotyzmu, dzięki Ani Korybalskiej i Gosi Stencel, które przypomniały nam o nieodżałowanych czekoladowych pięknościach z En Vogue.

Na scenie byli też jeszcze jacyś panowie, ale, niestety, tego wieczoru nie na nich skupiła się nasza uwaga. A tak poważnie zabawny był śpiewający falsetem Zbyszek Weinar naśladujący Prince’a oraz pięciu panów występujących jako Backstreet Boys. Część narkotyczną zapewniły nam piosenki z „Hair” i naćpany Jim Morrison, czyli Adam Zalewski. Rock’n’roll to utwory Red Hot Chilli Peppers i Lenny’ego Kravitza.

Na koniec zbiorowe wykonanie „Wciąż nie znalazłem tego, czego szukam” z repertuaru U2. Nowy musical Maybe Theatre przekonuje, że nie łatwo jest znaleźć to, czego się szuka, ale w czasie szukania można mieć sporo frajdy, wykorzystując substytuty szczęścia, czyli seks, narkotyki i rock’n’rolla.

Reżyseria: Tadeusz Z. Wolański
Choreografia: Karolina Mularczyk
Muzyka: Jarosław Ziętek

Pisarek Pamela for Wici