Rover i Jarson – Rok Ciśnień

Tak, jak w tytule, realizacja płyty trwała rok – nagrywano ją w Studiu Przewód a dwunastomiesięczna praca zamieniła się w 56 minut muzyki. Co te minuty przedstawiają? Czy od czasu ukazania się poprzednich nagrywek, Rover i Jarson wzmocnili swoje flow, poprawili technikę? W jakiej tematyce obracają się teraz? „Rok ciśnień” daje odpowiedzi na te pytania.Koncepcją albumu jest podział na cztery części – wedle pór roku. Zaczyna się od jesieni – nieco refleksyjnie. Niestety jestem skłonny stwierdzić, że niepotrzebnie akurat jesień i jej nostalgiczny nastrój jest na starcie. Jest to jednak spowodowane prawdopodobnie datą premiery płyty. Mamy wrzesień i czas właśnie na takie rozważania, jakie prowadzą Rover i Jarson. Oscylują wokół tematów miłości i snucia perspektyw przed samymi sobą. Nie obywa się oczywiście bez afrontów w kierunku oponentów i nierobów, co nie jest niczym nowym. Miło byłoby, gdyby można uniknąć aluzji do innych i skupić się na sobie. Pokazać, że cieszy się tym, co się robi i nie obchodzi nas reszta.

Następna część – zima jest owiana chłodnymi bitami i surowymi tekstami. Już nie refleksyjnymi, a raczej wspomnieniowymi. Z tekstów Rovera i Jarsona można wyczytać ich trudne czasy przeszłe, ale w znakomity sposób obydwaj pokazują, że pomimo rzucanych przez los kłód, warto walczyć, starać się, bo można na tym świetnie wyjść. Chłopaki i ich utwory są tego dowodem. Zakończeniem tej części albumu jest bardzo dobry numer – „Przyjacielu”. Duże wrażenie robi 16-wersowa definicja przyjaźni według Rovera.

Warto w tym miejscu wspomnieć nieco więcej o warstwie lirycznej płyty. Rymy nie są wyjątkowo wyszukane, ale bardzo cieszą perełki metaforyczne, przenośne. Zwłaszcza Rover wykazuje dużą wyobraźnię w konstruowaniu tekstu. Widać tu chyba jego umiejętności wynikające ze studiowania filologii polskiej. Sama merytoryka tekstów opiera się na przedstawianiu uniwersalnych wartości życiowych. Jest to temat dość częsty, ale nigdy niewyczerpany. Dlatego warto sprawdzić, jaki sposób na przedstawienie takich rzeczy ma duet R&J. We flow obydwóch raperów widać postęp. Eksperymentują oni z tempem – przyspieszają, zwalniają swoje wokale. Brakuje jednak eksperymentów z pojedynczymi słowami – choćby nacisku na pewne akcenty, sylaby, czy wręcz litery. Ale takie próby wychodzą tylko najlepszym, nie dziwne, że R&J jeszcze się tego nie imają. Lata praktyki rapowej prowadzą do mistrzostwa w nawijaniu, przed każdym w podziemiu jeszcze długa droga.

Druga połowa płyty jest już dużo bardziej pogodna. Nareszcie do akcji wkraczają weselsze pory roku, a więc wiosna i lato. Trzeba przyznać, że koncepcję czterech pór roku autorzy bardzo dobrze wykorzystali – widać zdecydowaną różnicę między ponurymi klimatami jesieni i zimy, a weselszą wiosną i latem.

Muzycznie płyta stoi na wysokim poziomie. Na uznanie zasługuje szczególnie bit do numeru „Wyjście ewakuacyjne”. Ciekawym pomysłem jest również kawałek „For espania brothers”. Piosenki z letniej części płyty są najlepsze z całego albumu. Piosenka dla hiszpańskich braci porywa do bujania się nawet mnie, mimo że wygodnie siedzę na krześle.

„Rok ciśnień” oferuje nam godzinę przyjemnej muzyki. Autorzy zastosowali dobry chwyt z czterema porami roku – zapobiega to monotonii i znudzeniu. Najlepsza jest ostatnia, letnia część. W takich klimatach chętnie posłuchałbym jeszcze innych tracków tego duetu. Dlatego czekam na kolejne produkcje Rovera i Jarsona. Życzę weny i pomysłowości.

Francuz