Odszedł Tadeusz Nalepa

Gaszyński powiedział, że Tadeusz Nalepa łączył rock z bluesem chyba najdoskonalej w Polsce. Dodał, że muzyk tworzył piękne melodyjne bluesy, które wspaniale współgrały z poetyckimi tekstami Bogdana Loebla.Gaszyński wspominał, że Nalepa był aktywny do samego końca. Pomimo chorób nękających go przez ostatnich kilkanaście lat, ciągle myślał o nowych płytach, nagraniach i piosenkach.

Dziennikarz uważa Nalepę za reprezentanta pokolenia lat 60., o którym się nie zapomina. Wśród płyt, które nagrał, nie wszystkie były równe i doskonałe. Większość jednak z nich to piękna muzyka.

Sławek Wierzcholski, lider grupy Nocna Zmiana Bluesa, był zaskoczony śmiercią Nalepy. Nazwał go wybitnym artystą, który odcisnął piętno na całej muzyce rockowej w Polsce. Dodał, że darzył Nalepę ogromnym szacunkiem.

Wierzcholski wspomina lidera Breakoutu jako osobę charyzmatyczną. Dodaje, że był on życzliwym, towarzyskim i uśmiechniętym człowiekiem. Niekiedy jednak bywał uszczypliwy. Bardzo inteligentnie potrafił wetknąć szpilkę, jeżeli ktoś go drażnił lub irytował. Wierzcholski podkreśla, że Nalepa robił to zawsze z dużą klasą.

Lider Nocnej Zmiany Bluesa twierdzi, że nigdy nie ośmieliłby się traktować Nalepy jako swojego kolegi. Tłumaczy, że byli kolegami w sensie działalności w tej samej branży.

Wierzcholski wspomina okres, kiedy Nalepa skontaktował go z Bogdanem Loeblem. Ten napisał kilka tekstów dla Nocnej Zmiany Bluesa. Wierzcholski podkreśla, że Nalepa potraktował ich wtedy bardzo życzliwie.

„Nalepa (…) nieomal trzymając za rękę (…) wprowadził w świat muzyki nie tylko Piotra [swojego syna – przyp. Onet.], ale i całe pokolenie fanów wychowanych na jego płytach. A przy okazji uwolnił polską publiczność od naiwnej, czasami też trochę siermiężnej estetyki bigbitu i pokazał jej nową, ciekawszą rzeczywistość nowoczesnej muzyki rockowej” – pisze w „Gazecie Wyborczej” Robert Sankowski.

– Obaj byliśmy zbuntowani i zasłuchani w amerykańskiej muzyce. (…) Nie przypuszczaliśmy, że bunt, który nas połączył, za dwa lata nas rozdzieli. (…) Jestem w Polsce zaledwie od soboty, ale znów potwierdziła się reguła, że zawsze, kiedy przyjeżdżam, odchodzi ktoś z moich dawnych przyjaciół, kolegów, albo współpracowników – wspomina Nalepę w rozmowie z „Dziennikiem” Stan Borys.

www.onet.pl