Z zespołem Letko w składzie : Monika Bożyk, Grzegorz 'Dege’ Degejda, Rafał Gęborek oraz Mikołaj Macek, po Firmamencie rozmawiała Sonja.Rafał Gęborek: O czym będziemy rozmawiać? O życiu?
Tak, będzie też o życiu, ale zacznijmy od Firmamentu – jak Wam się podobał festiwal?
Rafał: Było fajnie.
Dege: Widziałem swój koncert, Drum&Dress i Automatik, więc jeżeli mam oceniać na podstawie tych 3, to spoko.
Monika: Ja nie widziałam tylko koncertu Emitera, ale było Ok. Trochę zamieszania.
A jakie macie wrażenia z Waszego koncertu na Firmamencie?
Monika: Odbył się (śmiech).
Dege: Ja jestem zadowolony, ale ta sala nie nadaje się do takich koncertów.
Mikołaj: Okazuje się, że sala (Mała Scena w KCK – przyp. red) nie ma zbyt dobrej akustyki. Nam się bardzo dobrze grało, komfortowo . Ale podobno część osób z widowni słyszała dobrze, część źle. Z tego co wiemy, na tej sali zupełnie inaczej słychać muzykę na środku, a inaczej 3 rzędy dalej.
Monika: Część osób słyszała tylko skrzypce, inni nie słyszeli ich w ogóle.
Skąd pomysł na to, żeby JNA wam towarzyszył z wizualizacjami, które zresztą były bardzo dobre?
Dege: Z JNĄ współpracujemy już od około roku i wizualizacje są jego pomysłem, jeśli chodzi o tematykę. Wszystko, co zrobił zgadza się z naszą muzyką.
Mikołaj: Jest naszym kolegą i dobrze nam się współpracuje, dlatego chętnie to robimy. Nikt mu niczego nie narzuca i myślę, że dla niego jest to komfortowe, że może robić wizualizacje pod wpływem muzyki – takie jakie chce. Wyraża siebie i swoje odczucia.
Rafał: Ma pełną dowolność, zgadzamy się na wszystko, co robi. Ostatnio zabrał nas w niedzielę do lasu.(śmiech) Efekty było widać na koncercie.
Monika: Kazał nam długo i mozolnie wchodzić pod górę. (śmiech)
W Letko przez lata były zmiany personalne i współpracowaliście z wieloma osobami. Jak to wygląda – w wyniku układów koleżeńskich spotykacie kogoś i mówicie „chodź, zagraj z nami”?
Dege: Teoretycznie tak, ale i tak wszystko wychodzi na próbach.
Rafał: Czasem to wychodzi z kompozycji – ostatnio Dege użył brzmienia smyczków i stwierdziliśmy, że przydałby się żywy instrument…
Monika: Okazało się, że jest Faustyna (skrzypaczka – przyp. red.)
Dege: Faustyna nigdy wcześniej nie grała takiej muzyki – jej domeną jest muzyka klasyczna– ten koncert był dla niej nowym doświadczeniem.
Mikołaj: Wydaje mi się, że Letko zawsze było i będzie otwarte na różnego rodzaju eksperymenty. A to że w Kielcach środowisko muzyczne jest takie, że wszyscy się znamy powoduje, że kolega zaprasza kolegę. To naturalna kolej rzeczy.
Klimat małego światka muzycznego w Kielcach pomaga?
Rafał: Klimat jest na pewno (śmiech)
Mikołaj: Musiałbym porobić muzykę w innym środowisku, wtedy miałbym porównanie.
Dege: Myślę, że na każdym gruncie można znaleźć ludzi, z którymi się dobrze współpracuje. Niekoniecznie musi to być klimat kielecki, ale tu mieszkamy, tym powietrzem oddychamy i z tymi ludźmi współpracujemy. Fajne jest to, że są tu ludzie, którzy chcą w tym uczestniczyć.
Ile lat istnieje Letko?
Monika: 7 lat.
Mam wrażenie, że zespół istnieje o wiele dłużej!
Mikołaj: Prawda? Od zawsze – mam tak samo. Letko i Automatik istnieją od zawsze (śmiech)
Jakim sposobem Letko przetrwało tyle lat?
Monika: Jesteśmy pasjonatami tego, co robimy. Ludzie przychodzą i odchodzą, a trzon zostaje – ja i Dege.
Dege: Zespół jest jak małżeństwo – są burze, jest słońce. Jeżeli ludzie się lubią i chcą ze sobą coś zrobić mimo wszystko, to przetrwają. To, że były zmiany personalne, nie było spowodowane jakimiś zgrzytami, ale głównie życiowymi sytuacjami.
Monika: Na przestrzeni lat niektórym się urodziły dzieci, niektórzy się ze zestarzeli, inni odmłodnieli.
Mikołaj: I teraz zostali sami bezdzietni.
Rafał: Dziecko wyklucza z zespołu automatycznie. (śmiech)
Dege: Nowi ludzie to nowe pomysły. Na Firmamencie zagraliśmy w 6-osobowym składzie: z Ulą (instrumenty klawiszowe) i Faustyną, które też wniosły coś nowego.
Zespół ewoluuje?
Monika: Na pewno! Pamiętam nasze pierwsze spotkania w chatce. Realizował nas Darek Makaruk, wszystko na żywo. Inne brzmienia.
Dege: Jak słucham nagrań z 2002 roku i obecnych, to słyszę dużą różnicę. Ostatnio zdarzyła się taka sytuacja, że sięgnęliśmy do utworu z 2004 roku pt. „Flower”.
Monika: Jest całkowicie zmieniony, gdybyś Dege nie powiedział mi, że to ten kawałek, to bym go nie rozpoznała. Są takie kawałki, które mają krótki żywot, ale fajnie jest do nich wrócić.
A czy nie jest też tak, że zdołaliście przetrwać, bo nie utrzymujecie się z muzyki? Nie macie takiego ciśnienia, że musicie odnieść sukces, zarabiać na graniu dużo kasy?
Mikołaj: Jakbym miał możliwość tylko z tego żyć i tak zarabiać pieniądze, to oczywiście miałbym wtedy więcej możliwości. Każdy z nas ma inne zajęcie, które mu przynosi dochody. Niby jest ok., możemy to robić dla siebie i dla pasji, nie warunkują nami sytuacje zewnętrzne. Czasowo nie jest to łatwe do ogarnięcia, bo cały dzień pracujemy, jesteśmy zmęczeni i robimy muzykę w pewnym sensie po nocach.
Dege: Po premierze naszej płyty pojawiły się komentarze, czemu żaden koncern płytowy jeszcze się nami nie zainteresował, czemu nie mamy menadżera, który by tym wszystkim kręcił. Nie znalazł się jeszcze taki człowiek, który chciałby tym wszystkim zakręcić. Dlatego też robimy coś innego.
Monika: Można powiedzieć, że jesteśmy nocnymi muzykami. Nasze morale się podnosi, jak jedziemy na profesjonalny koncert, gdzie są jakieś gratyfikacje, kiedy nie narzekamy, że jest słabe nagłośnienie, słaby klub itd.
Obecnie promuje się coraz młodszych artystów, a wy jesteście już dojrzałymi muzykami.
Monika: Myślę, że nie jesteśmy ukierunkowani w tą stronę, bo chyba nie o taki sukces nam chodzi.
Dege: Nisza muzyczna ma wiele twarzy. Przykładem jest Fisz, który nie gra muzyki komercyjnej, ale jest profesjonalnie zrealizowany, sprzedany w sposób komercyjny. Można robić więc rzeczy w niszy i nadal być komercyjnym.
Mikołaj: W takiej muzyce, jaką my robimy, wiek absolutnie nie ma żadnego znaczenia. My nie mamy się podobać wizualnie.
Chodzi mi bardziej o nastawienie na sukces, bo jednak każdy z nas z wiekiem robi się coraz bardziej zmęczony – takie mamy obecnie szalone tempo życia.
Dege: Szczególnie, że przychodzą młodzi ludzie, niczym nieskażeni, którzy mają otwarte umysły. Są w stanie zrobić coś, na co my byśmy nie wpadli.
W ubiegłym roku zagraliście koncert na Heineken Opener Festiwalu. Czy coś się po tym koncercie zmieniło dla Was, jako zespołu?
Dege: Nie, ja nie słyszałem o żadnych propozycjach związanych z Heinekenem. Dalej robimy to, co robiliśmy. Woda sodowa nam nie uderzyła do głowy (śmiech). To był koncert na scenie Young Talents ,otwieraliśmy ostatni dzień festiwalu. Na pewno fajne jest to, że mogliśmy się pokazać szerszej publice. To było zderzenie z bardzo profesjonalnym podejściem do organizacji.
Mikołaj: Dla nas to był kolejny koncert i szansa zagrania na naprawdę profesjonalnej scenie. Myślę, że to nieczęsto się zdarza w Polsce, szczególnie zespołom robiącym muzykę niekomercyjną. I możemy sobie to wpisać w CV. (śmiech)
Monika: Cały czas coś się dzieje i robimy nowe rzeczy, powstały nowe utwory.
Jak powstają Wasze utwory? Potrzebny jest specjalny klimat, że powstały właśnie takie brzmienia?
Monika: Zalążki oczywiście powstają wcześniej. Zwykle jest tak, że ktoś przynosi pomysł – ostatnio najczęściej Dege, każdy coś swojego dorzuca i z tego powstaje kawałek. Klimat tego miejsca (sala prób w KCK – przyp. red) na pewno pomaga. Myślę, że gdybyśmy grali w sali w rozświetlonymi żarówkami, nasza muzyka byłaby zupełnie inna.
Ktoś napisał o Was, że robicie „muzykę, w której niewiele się dzieje”, ale jednocześnie jest przyjemna do słuchana – nieabsorbująca.
Monika: Ja słyszałam, że nasza muzyka jest „samochodowa”.
Mikołaj: To tylko opinia. Ludzie przychodzą na koncerty, słuchają tej muzyki, więc jest zapotrzebowanie. Zależy wszystko od tego, czy odbiorca się wsłuchuje w muzykę, czy nie.
Dege: Taka opinia nie ma w ogóle sensu, bo my tworzymy piosenki, a nie tylko muzykę. Już sama warstwa tekstowa powoduje, że coś się dzieje.
Z drugiej strony, aż roi się od komentarzy, że Wasza płyta jest erotyczna…
Monika: Też o tym słyszeliśmy! Niektórzy mówią, że na naszych koncertach jest bardzo seksownie.
Moniko, to ty jesteś chyba za to odpowiedzialna przez swój erotyczny głos…
Monika: Chyba będę musiała zacząć inaczej wyglądać na koncertach, żeby bardziej podkreślić ten erotyzm (śmiech).
Mikołaj: Chodzi o to, żeby takie brzmienia były również w pewnym sensie zmysłowe.
Takie mieliście nastawienie przy tworzeniu płyty?
Monika: Tak się po prostu dzieje.
A plany Letko na najbliższy czas?
Dege: Na razie zaczyna z nami grać Ula – zobaczymy co z tego wyjdzie. Nagrywamy też nową płytę, więc szukamy pomysłów.
Byle nie grać do kotleta?
Monika: A czemu nie, to mogłoby być całkiem przyjemne – do wegetariańskiego oczywiście.
Kotletko?
Letko: (śmiech) Coś takiego.
Dziękuję za rozmowę.
zdjęcia Brulionman | http://brulionman.wordpress.com