Lech Janerka – lider i jednoosobowy spadkobierca sławy Klausa Mitffocha, jeden z najoryginalniejszych artystów sceny rockowej, wokalista, basista, kompozytor i autor tekstów – 18 września gościł w Kielcach po raz drugi.Spotkaliśmy się w niedzielne przedpołudnie w Hotelu Śródmiejskim. Do małego pokoju Lecha i Bożeny wpakowali się wszyscy członkowie zespołu i grupa ich kieleckich przyjaciół. Powitania, poklepywania, wspominki i wymiana informacji, co u kogo nowego, trwały bez końca. Przynieśliśmy prezenty: dla Lecha ulubiony sernik, dla Bożeny żółte, gumowe kaczuszki do kąpieli, a dla wszystkich zapis filmowy i fotograficzny ubiegłorocznego koncertu.
Później ruszyliśmy na tradycyjny spacer po Kielcach, w tym roku postanowiliśmy pokazać im Kadzielnię. Wycieczka była udana, pogoda piękna, a oni oczarowani amfiteatrem. Przy okazji trochę porozmawialiśmy.
Lila: – Jesteś już drugi raz w Kielcach. Jak postrzegasz nasze miasto i czy jest coś, co Ci się tu szczególnie podoba?
Lech: – Kielce są bardzo specyficzne, chociażby przez to, że macie wszędzie „z górki na pazurki”, dużo zieleni, zabytki. We Wrocławiu są zabytki, zieleń, ale nie ma „z górki na pazurki”. Wszystko jest płaskie, a tu ulica jedna w górę, druga w dół, to niesamowite. Miasto jest kameralne i klimatyczne.
W zeszłym roku łaziliśmy po części zabytkowej. Byłem pod dużym wrażeniem i fajnie wypoczywałem. Pokazaliście nam jaskinię „Raj”, co będę pamiętał, bo Wrocław nie ma jaskiń (śmiech). Ubiegłoroczny koncert w Pałacyku Zielińskiego, bardzo nam się podobał, więc kiedy miasto chciało zrobić koncert w plenerze, zasugerowałem, żeby zrobić go właśnie tutaj.
Lila: Mam nadzieję, że spotkamy się tu znowu za rok i że powstanie tradycja corocznych wrześniowych koncertów…
Lech: – Czasem pojawiają się takie oferty. W Poznaniu, Krakowie i Gdańsku gramy regularnie, nawet we Wrocławiu – mimo że najtrudniej być prorokiem u siebie – staramy się grać co rok. Byłoby świetnie, gdyby Kielce dołączyły do takiego stałego kalendarza, tym bardziej że zeszłoroczny koncert był bardzo dobry, wspominamy go ciepło.
Szybkie rozmowy po …
Lila: – Jak wam się grało?
Lech: – Wspaniały koncert, bardzo energetyczny, świetna publiczność.
Damian Pielka – gitarzysta: – Dużo ludzi przyszło nagle pod ścianę i to było fajne. Przyjechaliśmy drugi raz i znów jest super. Rzadko kiedy gramy takie długie koncerty. W marcu i kwietniu zdarzyło nam się zagrać takie cztery z dwudziestu, a tutaj ludzie domagali się jeszcze więcej. Czasami się zapominamy i gramy, gramy… (śmiech)
Michał Maduszewski: – perkusista – Na początku było dziwnie – spodziewałem się, że będzie lepiej, ale później ludzie się ruszyli i to było fantastyczne.
Lila: – Wrócisz do Kielc?
Michał: – Jeśli tylko będziemy mogli tu zagrać, to na pewno.
Z zespołem rozmawiała Lila Kulińska. Fot. Michał Mrówczyński.