Lady Soul w Warszawie

Wybierając się na ten koncert spodziewałem się dopracowanego spektaklu z eklektyczną gwiazdą muzyki soul, Eryką Badu w roli głównej. Zarówno ja, jak i tysiące słuchaczy zgromadzonych w warszawskim parku im. Sowińskiego dostaliśmy to, czego chcieliśmy, a nawet więcejAle o tym za chwilę, tymczasem przenieśmy się do punktu wyjścia, a raczej wejścia, przed którego bramami w rzęsistym deszczu koczowały pierwsze grupki fanów. Impreza ta, jak to zwykle bywa nieco opóźniła się. Jednak ani to, ani nieustępliwy deszcz nie ostudziły apetytu fanów. Obiekt amfiteatru wypełnił się niemal po brzegi w połowie krótkiego, jak na support przystało, występu Natalii Przybysz z zespołem. Wokalistka znana z zespołu Sistars nagrodzona gromkimi brawami zeszła ze sceny po około 40 minutach ciekawego występu. Minęło kolejne pół godziny zanim ekipa techniczna Badu uwinęła się z ostatnimi poprawkami na scenie, ale czekać było warto.

Na scenie powitej żółtym światłem pojawił się pierwszy członek zespołu, dj, który zza swojej konsolety rozgrzał publikę kilkoma soulowymi klasykami. Po tym krótkim wstępie przy swoich instrumentach pojawili się pozostali muzycy.

Perfekcyjnie i żywiołowo wykonali instrumentalne „Booty”, które poruszyło publiczność od pierwszej nuty. Przy mikrofonie nadal brakowało Badu, a niecierpliwość fanów sięgała zenitu. Kiedy zespół odegrał pierwsze dźwięki nastrojowego „Drama” zza lekkiej mgły wyłoniła się sylwetka damy wieczoru. Odziana w jasne ponczo i czarny kapelusz elegancko podeszła do mikrofonu. Odśpiewując pierwsze strofy wspomnianego utworu wokalistka wprowadziła słuchaczy w niepowtarzalny nastrój, który utrzymywał się do samego końca występu. Królowa neo – soulu zaprezentowała wraz z zespołem materiał przekrojowy. Ku mojemu rozczarowaniu niestety oprócz instrumentalnego „Turn Me Away” w secie nie znalazły się utwory z ostatniej płyty Badu, z singlowym „Window Seat” na czele. Niedosyt fanów spotęgował brak bisów, których domagali się chyba wszyscy. Te wady artystka wynagrodziła jednak fanom bez problemu doskonałą kondycją głosową. Erykah na żywo, a Erykah w studio to dwa osobne podejścia artyski do swojej pracy. Ze sceny kipi energią, głos wokalistki jest niezwykle mocny i świeży. Czuć było, że artystka przeżywa każdą śpiewaną przez siebie nutę i emocje te chce przekazać swoim słuchaczom. Badu wplata w swoje występy elementy teatru, czym doskonale buduje dramaturgię koncertu. To wszystko owocuje niepowtarzalnym klimatem, któremu dali się porwać wszyscy obecni przed sceną.

Tytuł „Szamanki klimatu” jakim określił Erykę Badu jeden z krytyków zdecydowanie potwierdza fakty, a przekonali się o tym wszyscy obecni 6 sierpnia w parkowym amfiteatrze. Ja z pewnością nie zapomnę tej nocy i wybiorę się na Badu przy najbliżej okazji. Miejmy nadzieję, że nadarzy się ona niebawem!

Krzysztof Piłacik