„Covery zostawiamy na później” – Native w Kielcach

Już w najbliższy piątek w kieleckim Czerwonym Fortepianie wystąpi zespół Native. Sześcioosobowa kapela przyjeżdża do nas z Krakowa, ale jej dwóch założycieli pochodzi z Kielc. A skąd jest ich muzyka? Z daleka i z bliska, z czarnego jazzem Orleanu i z siwego dymu śląskiego bluesa. Na północ od jutra po rondo przedwczoraj, od Komedy po Erykę Badu.Garnitur inspiracji bywa jednak pułapką na myszy, które lubią harcować w czeluściach magazynów muzycznych. To także pomoc dla widza lubiącego wiedzieć, na co idzie. Ale kocioł dotykanych smaków i widzianych dźwięków może być tak głęboki, że „sobota nagle staje się środą”, jak w kawałku „23”.
– Trzymamy się tego, żeby robić swoje. – mówi Krzysztof „Zbyszu” Piłacik, ur. w Kielcach gitarzysta i współzałożyciel Native – Kopiowanie nawet trudniejszych rzeczy jest łatwiejsze, niż posiadanie własnego stylu. Trzeba mieć w sobie ten młynek, który z pewnym składników daje coś nowego.

Na czym polega ta „nowość” w przypadku kielczano-krakowian? Do ucha jako pierwszy wpływa wokal Sabiny Krauze. Przypomina sztylet wyostrzony jedynie na rękojeści. Nie zrani otaczającego go instrumentarium, ale w dłoni czujemy przyjemną zadziorność. Wodzenie za nos Sade stawia ponad szaleństwem Betty Davis.
Teksty pisane są głównie w języku polskim, ale także angielskim. Ich nieoczywiste meandry nie kojarzą się z bezpretensjonalnością funku czy skrajną emocją soulu. Wystaje z nich pazurek ironii.
– Stworzenie dobrego tekstu w języku polskim jest dużym wyzwaniem. – przyznaje Sabina – W Native słowa piosenek tworzy, przede wszystkim, moja przyjaciółka Karolina Olejnik i ja. Nie są to teksty typowe dla tego rodzaju muzyki, ale dla dziewczyn ważna jest ich jakość.

Dla chłopaków ważne jest piwo. W 2012 roku dwóch krakowian z Kielc lub, jak kto woli, kielczan z Krakowa poszło do baru i stworzyło Native.
– Postanowiliśmy z Tomkiem (Bakalarzem, pochodzącym z Kielc basistą i współzałożycielem Native – przyp. red.) spotkać się w salce prób. Przyniosłem szkice pierwszych kawałków, zagraliśmy, a potem sprawa potoczyła się dalej. – wspomina „Zbyszu” Piłacik.
Obaj panowie nie współpracowali ze sobą mieszkając w Kielcach. Zaliczyli u nas kilka muzycznych projektów, ale w żadnym nie skrzyżowali wioseł. A było tego trochę – pierwsze próby w pokojach Bazy Zbożowej i Wolnej Strefy, pierwsze sztuki w klubie Wspak oraz pierwsze sztuczki na muszli koncertowej w parku i auli liceum Żeromskiego.

Native w obecnym składzie gra od 2014 roku. W najbliższym czasie planuje wydać swoją pierwszą EP-kę. Znajdą się na niej trzy utwory – „23”, „Luty” i kawałek-niespodzianka. Ma ujrzeć światło dzienne tuż przed wakacjami. Koncertują głównie w Krakowie, ale od czasu do czasu trafiają się wyjazdyNa razie jednak 29 maja i Czerwony Fortepian w Kielcach. Czego możemy się spodziewać? Oceanu energii i wielu autorskich dźwięków, których brak bywa problemem wieku niemowlęcego niejednej kapeli.
– Tworzenie i rozszerzanie autorskiego materiału dosyć głęboko nas pochłania i za każdym razem, kiedy bierzemy się za jakiś cover okazuje się, że musimy zostawić go na później. – kończy Piłacik.

grol, fot. Aneta Siemieniuk