Banki przebojów wkraczają do Polski

Publishing: nowe, wciąż obco brzmiące słowo w polskim show-biznesie – jego znaczenie obejmuje zarządzanie prawami autorskimi, ale też bank melodii. Z nich zaczerpnięto motywy m.in. do przebojów Eweliny Flinty, Moniki Brodki, nowych piosenek Maryli Rodowicz, duetu Edyty Bartosiewicz i Krzysztofa Krawczyka.Do polskich fanów pierwsze wieści o publishingu dotarły na początku lat 90. Edyta Bartosiewicz podpisała wtedy umowę z firmą Chrysalis, która wprowadziła jej kompozycje do oferty swojego muzycznego banku. Spodziewano się, że wzbudzą zainteresowanie zagranicznych wykonawców. Potem byliśmy świadkami medialnego skandalu wokół anglojęzycznej płyty Edyty Górniak.

W materiałach promocyjnych podkreślano, że piosenkarka nagra kompozycje napisane specjalnie z myślą o niej przez autorów współpracujących z największymi gwiazdami pop. Tymczasem, gdy doszło do premiery albumu, jeden z utworów wydała równocześnie mało licząca się wokalistka. Albo minął czas, kiedy Górniak miała nagrania na wyłączność, albo też wykonała piosenki ogólnie dostępne w publishingu.

Wielu, nawet najbardziej znanych, kompozytorów oddaje do muzycznych banków piosenki. Anita Lipnicka pracując nad debiutancką płytą w Londynie nie kryła, że część piosenek wzięła właśnie z publishingu. W polskiej fonografii publishing rozpoczął wielkie dni wraz z „Idolem”. Program wyłowił talenty, które potrzebowały nowego repertuaru. Przy słabości polskiego rynku najłatwiej było sięgnąć po sprawdzony zagraniczny materiał. Nagrania z muzycznych banków pomogły też powrócić na scenę Krzysztofowi Krawczykowi. Znajdują się również na nowej płycie Maryli Rodowicz. Ale do dziś większość naszych artystów nie ma podpisanych umów z publisherami, są reprezentowani przez ZAiKS, z natury rzeczy mniej aktywny na rynku od prywatnych firm.

Niestety, z ofert polskich kompozytorów zagraniczni wykonawcy nie korzystają. Być może pierwszą jaskółką będzie „Supermanka” Kayah, którą nagrała w nowej wersji laureatka jugosłowiańskiego „Idola”. Jej płyta ukaże się także poza krajem. Wciąż mamy jednak do czynienia z układem towarzyskim. Producentem albumu jest bowiem Polak Bogdan Kondracki. Temu, że naszym kompozytorom trudno się przebić, dziwić się nie można. Związane z największymi koncernami firmy publisherskie dysponują milionem nagrań, niemal w gotowej, zaaranżowanej formie, które dostarczają w zależności od rodzaju zamówień: gatunku, tempa, instrumentarium.

O tym, jak ważna jest rola publishera, świadczy m.in. precedensowa sprawa o tantiemy dla Kayah za piosenkę „Prawy do lewego”. Jako kompozytor podpisał się pod utworem Goran Bregović. Tymczasem wiele wskazuje na to, że może być tylko autorem opracowania tematu ludowego, który wcześniej napisał i wydał na płytach inny jugosłowiański kompozytor Dragan Knezević. Mimo że Kayah jest autorką oryginalnego tekstu, ZAiKS nie wypłacił jej należnych tantiem. Dlatego publisher skierował sprawę do sądu. Chodzi podobno o 700 tysięcy złotych. Warto jednak dodać, że polscy tekściarze piszący do zagranicznych motywów muszą się dzielić pieniędzmi z twórcami oryginalnych słów.

Gigantyczne wyzwania stawia przed publisherami rynek nagrań tanecznych i hip-hop. Są one oparte na samplach, czyli krótkich muzycznych cytatach ze starych kompozycji, często przetworzonych i stanowiących kanwę nowych utworów. Do prawników należało rozwiązanie problemu, gdy zespół Jeden Siedem L w przeboju „Jak zapomnieć” wykorzystał bez uzyskania zgody motyw zespołu Life. Głośny był ostatnio spór w sprawie piosenki Stana Borysa „Chmurami zatańczy sen”, przetworzonej przez rapera Peję.

Jednak największym polem do popisu dla publisherów jest rynek reklamowy. To właśnie oni pośredniczą w podpisaniu kontraktów na wykorzystanie przebojów w kampaniach medialnych. Najświeższym, spektakularnym przykładem jest piosenka Stinga użyta przez Orange w promocji, której koszty ocenia się na 70 – 80 mln złotych. Publisherzy negocjowali też kontrakt dotyczący starego hitu Amandy Lear reklamującego ostatnio słodycze, czy wykorzystanie „Born To Be Wild” w kampanii Orlenu.

Powiedzieli „Rzeczpospolitej”

Janusz Jakubowski, kancelaria radców prawnych Jakubowski i Pluta.
Kompozytorzy oddają muzykę do publishingu w nadziei, że ktoś po nią sięgnie, uczyni przebojem, co zaowocuje sławą i tantiemami. Publisher odpowiada za prawną i finansową obsługę praw autorów. Kosztowne jest monitorowanie, także zagranicznych rynków, w tym organizacji dzielących tantiemy (np. polski ZAiKS). Dlatego udziały w ewentualnych zyskach dzielone są między kompozytora i publishera, zazwyczaj po połowie. To publisher pośredniczy w negocjacjach dotyczących wykonań nowych wersji piosenek, jeśli odbiegają one od oryginału. To on udziela zgody na wykorzystanie utworów w filmach, spektaklach teatralnych itd. Negocjuje warunki użycia utworów w reklamach. Zwyczajowe stawki dla autorów wynoszą 2 8 procent wartości budżetu mediowego kampanii, tj. wydatków na zakup czasu reklamowego w radiu, telewizji czy reklam w Internecie. Im jest on większy, tym procent mniejszy.

Paweł Jóźwicki, producent i publisher.
Z piosenkami z publishingu jest podobnie jak z płytami autorskimi większość to straszne knoty. Ale jeżeli szczęście sprzyja, można wygrzebać coś dobrego. W tym celu trzeba współpracować z najlepszymi specjalistami w branży. Publishing daje szansę nawiązania kontaktów z wybitnymi kompozytorami, którzy są wszędzie, nawet w najmniejszych krajach. Poznałem kilku przy okazji pracy nad płytami Krzysztofa Krawczyka Eweliny Flinty. Piosenki na płytę Maryli Rodowicz zbierałem przez 14 miesięcy.

Publishing na świecie

To dziedzina, w której obraca się miliardami dolarów rocznie. Najlepszy przykład stanowi katalog Beatlesów. Jego wartość ocenia się dziś na kilkaset milionów dolarów. W połowie lat 60. liderzy The Beatles stworzyli wraz z menedżerami spółkę zajmującą się zbieraniem tantiem za ich piosenki. Niefortunnie skonstruowana umowa sprawiła, że ostatecznie stracili prawa do ponad 250 utworów. W 1985 r. nabył je za 30 mln funtów Michael Jackson. Gdy sprzedał jedną z piosenek do reklamy Nike, Beatlesi oskarżyli go o prostytuowanie ich dorobku artystycznego. W 1995 r. katalog Beatlesów przejął za 60 mln funtów koncern Sony.

W podobnych okolicznościach utracili kontrolę nad nagraniami z lat 60. The Rolling Stones. Obecnie korzyści, m.in. z „Satisfaction”, czerpie firma ABKCO ich byłego menedżera Allana Kleina. Takie sytuacje są normą w kontraktach podpisywanych przez młodych artystów. Z braku pieniędzy, bez znajomości meandrów prawa, zamiast czekać na tantiemy wolą gotówkę. Z polskich artystów praw do pierwszych nagrań pozbył się m.in. Leszek Możdżer. Publisherzy bywają agresywnymi graczami. Kiedy zespół The Verve wykorzystał w „Bittersweet Symphony” akord z „The Last Time” Stonesów, po procesie tantiemy trafiają nie na konto The Verve, lecz ABKCO. Klein wywalczył też pieniądze od Janet Jackson, która zacytowała frazy „Satisfaction” w jednym ze swoich nagrań. Córka Williego Dixona z pieniędzy uzyskanych od Led Zeppelin za naruszenie praw autorskich do „You Need Love” w przeboju „Whole Lotta Love” stworzyła fundację, która pomaga artystom odzyskać należne im pieniądze.

JACEK CIEŚLAK Rzeczpospolita.pl