Weronika postanawia żyć

Niedoszła samobójczyni po okresie buntu przeciw życiu, odnajduje jego sens – najnowsza produkcja Emily Young jest adaptacją powieści „Weronika postanawia umrzeć” Paulo Coelho.Treść filmu to coś więcej, niż tylko studium poszukiwania sensu życia. Tytułowa bohaterka usiłuje popełnić samobójstwo na znak protestu przeciw wszystkiemu, co ją otacza. Media, kreowane wizerunki, style i presja wywierana na człowieka na każdym kroku – jakże aktualne źródła problemów i frustracji społeczeństwa XXI wieku. Po próbie samobójczej odratowana Weronika dowiaduje się, że i tak umrze przedwcześnie… i znów usiłuje się zabić. Chyba tylko i wyłącznie z przekory. Nagle pojawiają się dwa elementy, które pozwalają jej „wrócić”: miłość i dawno zapomniana pasja.

Jeśli ktoś nie czytał książki, pójdzie do kina z czystą kartą i zapełni ją ciekawymi wnioskami: że warto żyć; że banały wciąż są ważne; że szczęście to nie tylko dobra praca, wysokie zarobki i ładne mieszkanie. Do atutów z pewnością zaliczymy muzykę. Ścieżka dźwiękowa doskonale buduje atmosferę i chwilami zapełnia luki w fabule…

I tu przejdźmy do tego, co może zniechęcić potencjalnego widza. O ile Sarah Michelle Gellar radzi sobie w roli Weroniki całkiem przekonująco, to do odstrzału idzie Jonathan Tucker, grający Edwarda – szaleństwa i zagubienia u niego nie widać ani przez moment. Nawet milczenie go nie uratowało.

„Weronika postanawia umrzeć” to produkcja silnie nagłośniona, a więc na pewno w jakimś stopniu nastawiona na zysk. Warto ją jednak obejrzeć choćby dlatego, że nie jest kolejną romantyczną komedią czy dramatycznym kluchem. A jak się ma adaptacja do samej książki? No cóż, nie mogę przeprowadzić porównania, gdyż jeszcze powieści nie przeczytałam. Po obejrzeniu zamierzam jednak to nadrobić. A tylko dobry film jest mnie w stanie do tego przekonać.

Magdalena Wach