Wirtuozersko grała na pianinie, miała szacunek wśród złodziei, oficera gestapo i Żydów. Pomagała uciśnionym chłopom i łamała serca. Helena, Lala Bieniecka, babcia głównego bohatera (a za razem – autora) posiadała ciekawą przeszłość. I, jak to zwykle bywa z babciami, lubiła długo o niej opowiadać. Odbiorcami jej "niekończącej się narracji" były sąsiadki, przypadkowi ludzie, a przede wszystkim wnuk Jacek. Z czasem jednak historie zacierają się w umyśle babci, łączą, mieszają. Zaczyna się walka o zachowanie przeszłości i tu też właśnie zaczyna się książka Jacka Dehnela.Najprościej można by powiedzieć, że Lala to opowieść o przemijaniu. Babcia głównego bohatera powoli odchodzi, a wraz z nią umiera rzeczywistość, jaką odtwarzała wokół siebie przez nieustanne powtarzanie zamierzchłych historii. Wraz z tym przemijaniem znika ścieżka, która umożliwiała przyszłemu pisarzowi wędrówki do tego co dawne, wielkie i barwne. Ale opowieść nie jest tylko gloryfikacją mitologizowanych – czy to przez babcię, czy też samego Dehnela – członków drzewa genealogicznego autora. Lala wychodzi poza sferę osobistych spraw pisarza. Gdzieś obok historii o kijowskich balach, spotkaniach z Witkacym i robieniu konfitury, przebija się bliżej dotykająca nas prawda. To prawda o końcu świetności niegdysiejszej Europy – dawnej kolebki kultury, mekki wolnych umysłów, indywidualistów i piękna. Przez pryzmat nietuzinkowych doświadczeń Lali i innych przodków wnuka Jacka, stary kontynent jawi się jako świat wielkich bohaterów i prawdziwych artystów. To właśnie do takiej Europy tęskni Dehnel, kryjący w sobie – jest w końcu poetą – iskrę minionych wieków. Jako dziedzic kulturowej spuścizny Europy i spadkobierca wspomnień słynnej Lali zachowuje zarówno miłość do sztuki, jak i pamięć o korzeniach.
Jeśli już mowa o pamięci, to warto rozwinąć ten wątek. Oprócz przemijania jest ona bowiem drugim kluczowym elementem utworu. Minione może znów ożyć dzięki temu, że ktoś o nim pamięta. I tak Dehnel ratuje babcię Helenę uwieczniając ją na kartach Lali. W ten sam sposób ta sama babcia ożywiała w jego wyobraźni dwór w Lisowie, pradziadka Brokla i bolszewików. Pomimo przemijania, rzeczy, osoby i sytuacje stale tkwią w pamięci pisarza, a ponadto, wpływają na jego życie. Teraz zaś, po przeczytaniu książki zakorzeniły się one także i w umysłach czytelników. Niebezpieczeństwo zapomnienia – zażegnane.
Walka o przeszłość jest wygrana, kultura być może też przetrwa dzięki tym, którzy będą sięgać do spuścizny wieków przeszłych. Książkę Dehnela czyta się lekko i z przyjemnością. Niestety, wydaje się, że mimo wszystko czegoś Lali brak. Lektura nie zachwyca. To nie ten typ, po który wraca się po latach, z którego wypisuje sie cytaty do pamiętników czy przypomina je sobie w szczególnych momentach życia. I nie pomaga tutaj ani erudycja, ani filozoficzne dygresje autora. Lala jest oczywiście świetnym sposobem na zimowe wieczory, równie dobrym jak długa, rodzinna gawęda o tym, "jak to było kiedyś". Jednak ci, którzy szukają w książce Dehnela czegoś więcej niż osobliwych wspomnień i melancholii, mogą poczuć niedosyt.
Karolina Kwiecińska