Hańba – J.M. Coetzee

Tym razem chciałbym podzielić się moją recenzją na temat ksiązki J.M. Coetzee pt. „Hańba”. Coetzee jest wybitnym powieściopisarzem południowoafrykańskim, jest jedynym dwukrotnym laureatem nagrody Bookera, w Polsce pozostaje twórcą niedocenionym i stosunkowo mało znanym.Do tej pory przetłumaczono na j. polski jego powieści „Czekając na barbarzyńców”, „W sercu kraju”, „Życie i czasy Michaela K.” czy „Mistrz z Petersburga” oraz ostatnio „Wiek żelaza”.

”Hańba” jest historią profesora literatury angielskiej, rozgrywającą się w drugiej połowie jego „dantejskiego” czasu, kiedy to świadomość coraz bardziej kurczących się możliwości stawia niepokojące pytania o sens i rację własnej obecności w świecie. Pytania te są tym dokuczliwsze, że z wiekiem przychodzi dojmujące poczucie wykluczenia, które w przypadku bohatera powieści staje się wykluczeniem dosłownym – zostaje on bowiem usunięty z uczelni za molestowanie seksualne swojej studentki. Kiedy jednak próbuje rozpocząć nowe życie na wiejskiej farmie u boku dawno niewidzianej córki, zaczyna rozumieć, że świat, z którego został wykluczony, to nie tylko środowisko uczelnianych kolegów, ale także – choć z innych powodów, za które sam zresztą ponosi odpowiedzialność – krąg osób mu najbliższych. Poczucie wykluczenia to zapewne najbardziej charakterystyczny rys bohaterów wszystkich niemal powieści Coetzee’ego.

Pisana oszczędnym, przejrzystym stylem opowieść o mężczyźnie, który nagle zostaje zmuszony do przewartościowania swojego życia splata się u Coetzee’ego z opowieścią o nie rozwiązanych problemach nowej afrykańskiej republiki, które także domagają się radykalnych, choć zapewne bolesnych przewartościowań. Być może właśnie dzięki takiemu pośredniemu wprowadzaniu politycznego wymiaru do swoich powieści, Coetzee, nie rezygnując z krytycznego opisu południowoafrykańskiej rzeczywistości, zdołał uniknąć cenzorskich represji w epoce apartheidu.

O ile na początku powieści wydawać się może, że chodzi tu przede wszystkim o skandal na uczelni, o tyle później sprawa ta przesuwa się na dalszy plan, narracja przynosi nowe, równie dramatyczne wydarzenia, a czytelnik zmuszony jest wypełniać coraz to nową treścią to obciążone emocjonalnie, wyjątkowo bezwzględne słowo. Okazuje się bowiem, że hańbą można też nazwać los, który spotkał córkę profesora, ale hańbą jest również cała dotychczasowa historia związków między społecznością białych a czarnymi mieszkańcami Południowej Afryki. Każdy z tych przypadków hańby ma własną historię.

Powieść tę skończyłam czytać na plaży podczas wakacji i powiem szczerze, że zniesmaczyła mnie ostatnia strona ksiązki i przez moment byłam zła, że w ogóle czytałam ta książkę. Jednak „Hańba” jest na tyle ciekawą i dającą do myślenia współczesną pozycją literacką, że gorąco polecam zajrzeć do księgarni albo na półkę…

J.M. Coetzee: „Hańba”, przełożył Michał Kłobukowski, wydawnictwo Znak, Kraków 2001