Amazon kontra Google

Fragmenty książek zamierza sprzedawać największa na świecie internetowa księgarnia Amazon, nowa usługa nazywa się Amazon Pages i ma ruszyć w przyszłym roku.Cena za jedną stronę książki wyniesie kilka centów, a zakup będzie można przeglądać w internecie. Usługa jest oparta na wyszukiwarce treści (Search Inside!), którą Amazon już od dwóch lat udostępnia internautom w przypadku niektórych książek. W wynikach wyszukiwania portal Amazon podaje treść i numery stron, na których wpisane hasło pojawia się w danych książkach. Strony te można przeglądać jedna po drugiej.

Równocześnie ruszy usługa Amazon Upgrade, która za niewielką opłatą pozwoli użytkownikowi przeglądać w internecie pełen tekst książki wykupionej już wersji drukowanej. Jak zapowiedział szef Amazona Jeff Bezos, w przypadku książki za 20 dol. dopłata za wersję elektroniczną może wynieść 2 dol.

Jak oceniają analitycy rynku, plany Amazona są odpowiedzią na uruchomiony niedawno serwis Google Print pozwalający na nieodpłatne przeglądanie w internecie całych książek. Internetowe zbiory Google pochodzą z kilku dużych bibliotek w USA i jednej w Wielkiej Brytanii. Dostępne są głównie publikacje naukowe i popularnonaukowe, na razie jest to ułamek z 15 mln woluminów, które Google zamierza wprowadzić do sieci. Plany firmy nie podobają się wielu amerykańskim wydawcom, a reprezentujące ich stowarzyszenie złożyło do sądu wniosek, w którym oskarża Google o naruszenie praw autorskich. W myśl planu Google wydawca może bowiem najwyżej zaakceptować (lub nie) umieszczenie jego książki w sieci, jednak nie trafiają do niego z tego tytułu żadne opłaty. Nic dziwnego, że pomysł Amazona spotkał się z ciepłym przyjęciem branży wydawniczej.

Ocenia się, że rynek elektronicznych książek wchodzi obecnie w fazę, którą już kilka lat przeszedł rynek elektronicznej muzyki. Pojawienie się piractwa przy użyciu programów do wymiany plików (tzw. peer-to-peer) zmusiło koncerny muzyczne do wypracowania nowych sposobów na ochronę swych interesów i metod zarabiania na nowych technologiach. Internetową rewolucję potrafił wyzyskać m.in. Apple, który opracował iPoda (urządzenie pozwalające na przechowywanie tysięcy plików, okrzyknięte „walkmanem XXI wieku”). Do iPoda firma dołożyła iTunes – internetowy serwis, w którym jedną piosenkę można łatwo i szybko kupić średnio za 99 centów.

Wydaje się, że – podobnie jak sprzedawanie wybranych piosenek z albumu – Amazon Pages może zagospodarować ogromną grupę klientów, którzy poszukują tylko fragmentu książki. Rozwiązanie może spodobać się np. osobom szukającym konkretnego przepisu kulinarnego, studentom i naukowcom zbierającym bibliografię do dysertacji albo fachowcom poszukującym rozwiązania konkretnego problemu.

Plany Amazona i Google to próba zagospodarowania nowej niszy, która może szybko rosnąć razem z pokoleniem internautów przyzwyczajonym do czytania z ekranu, a także wraz z rozwojem rynku notebooków, palmów, telefonów komórkowych z dużymi wyświetlaczami oraz zupełnie nowych urządzeń opartych na technice tzw. elektronicznego papieru. Kto pierwszy zaproponuje zadowalające wszystkich – zarówno internautów, jak i wydawców i autorów – rozwiązanie, może w przyszłości zająć dominującą pozycję na wielkim, dochodowym rynku.

Pytanie tylko, na czym będzie można zarabiać: na opłatach za dostęp do książek (w całości lub fragmentach) – jak zakładają plany Amazona, czy na towarzyszących im reklamach – jak zakłada Google.

Gazeta Wyborcza