12 x śmierć – Uciec z piekła w raju

„Każdy system ma swojego robala. Toczy on krew swoich dawców, znieczulając ich mózgi jadem hipokryzji.” Cytat to motto książki, która – jak słusznie zauważył jeden z recenzentów – zaczyna się tam, gdzie inne się kończą.Co autor ma na myśli? Zbiorowym „bohaterem” tej publikacji jest jeden z najlepiej zorganizowanych systemów represji na świecie, którego siłę autor poznał na własnej skórze. Oto, młody Polak, wyjeżdża do egzotycznej Tajlandii, gdzie daje się wplątać w przemyt narkotyków, za co zostaje skazany na 12 kar śmierci, zamienionych w drodze „łaski” na dożywocie – trafia do jednego z najcięższych więzień świata, owianego legendą Bang Kwang.

Ktoś mógłby powiedzieć, że autor wiedział, co robi, więc musi ponieść karę: po przeczytaniu książki ten właśnie stosunek kary do przewinienia nie jest już taki oczywisty. Bo śledztwo jest zmanipulowane, a wyrok sądowy niezależny od prawdziwych faktów. Bo skazaniec przebywa w przepełnionej klatce, a nie w celi. Jego nogi krępują łańcuchy. Nie ma zapewnionej opieki medycznej, pitnej wody, łóżka. Jest zmuszany do pracy. Siedzi w celi z seryjnymi zabójcami, którzy mają krótkie wyroki. Nie ma prawa do widzeń z kimkolwiek, a jedynym przywilejem w tej kwestii jest piętnastominutowa rozmowa z konsulem, raz na pół roku. I w tej tragicznej sytuacji – ani na chwilę nie traci nadziei i podejmuje trud, by zza krat wpłynąć na zmianę swojej sytuacji.

Książka nie jest arcydziełem literackim, bo też jej celem nie była słowna ekwilibrystyka. To opowiedziana prostym językiem opowieść o sile nadziei, przyjaźni, a przede wszystkim o ludziach, którym dziś odmawia się człowieczeństwa, przy milczącej aprobacie społeczeństw cywilizowanego Zachodu. Sądzę, że dla poznania tej chmurniejszej twarzy Krainy Uśmiechu warto po nią sięgnąć. Może trochę zadrży nam ręka, gdy kupować będziemy paczkę balonów „made in Thailand” na kolejne beztroskie przyjęcie urodzinowe.

Michał Pauli, 12 x Śmierć opowieść z Krainy Uśmiechu, Artest, Kielce 2011, s. 240

Kinga Matałowska