Za ile mnie pokochasz

”Za ile mnie pokochasz?” to w pewnym sensie komediowa wersja ”Niemoralnej propozycji” z tym, że w wydaniu francuskim. Samo pytanie dramatyczne (jak można sądzić z tytułu) jest podobne jak w filmie Adrian’a Lyne’a: za ile można kupić kobietę? (albo za jaką kwotę kobieta skłonna jest „pokochać” nieznanego sobie mężczyznę?).W filmie Bertranda Blier’a chodzi o Danielę (Monica Bellucci), która jest elegancką i drogą (bierze 150 euro za „numerek” + drugie 150 za obowiązkowego szampana) prostytutką. François (Bernard Campan) prowadzący życie niepozornego, starego kawalera postanawia kupić Danielę. Jednak nie bardzo wiadomo, dlaczego.

Nie widać po nim jakichś szczególnych oznak zakochania, więc jego decyzja dla widzów jest zaskakująca. W każdym razie oznajmia, że wygrał w lotto ponad 4 milony euro i oferuje jej po milionie za każdy miesiąc. Daniela bierze zaliczkę i wprowadza się do François. Spędzają ze sobą upojny tydzień, a potem prostytutka znika. Musiała wrócić do swojego „opiekuna” Charly’ego (Gérard Depardieu), który stwierdził, że ją kocha i że Daniela jest jego żoną. Proponuje on jednak François transakcję: chce sprzedać dziewczynę za 4 mln euro. François długo się waha. Nie jest pewien, czy może polegać na Danieli. W końcu odmawia.

Tymczasem okazuje się, że Charly nie ma już żadnego pożytku z Danieli – poprzez traktowanie jej z szacunkiem, została „zepsuta” tzn. zrobiła się nieśmiała i wstydliwa. Daniela wraca do François i zastaje go in flagranti u sąsiadki, która twierdzi, że oboje mieli „doła” i musieli się wzajemnie „pocieszać”. Mimo wszystko François i Daniela dochodzą do porozumienia. François pewien, że Daniela go kocha, zdobywa się na wyznanie, że nigdy nie było żadnej wygranej… Daniela jest wściekła, ale w tym momencie pojawiają się znajomi z pracy François i zaczyna się impreza, na której pojawia się także sąsiadka i „opiekun” Charly.

Jak widać fabuła „Za ile mnie pokochasz?” jest bardzo skomplikowana i po obejrzeniu całego filmu okazuje się, że wcale nie chodzi o to, za ile można kupić kobietę, lecz o to, czy przez „normalne” życie da się zmienić mentalność prostytutki. Czy stać ją na „prawdziwe” uczucie?Moim zdaniem temat dosyć poważny jak na komediodramat, tym bardziej, że reżyser chyba nie mógł się zdecydować, jak ma być, śmiesznie, czy poważnie? A było raczej… dziwnie.

Akcja filmu toczy się powoli, aktorzy mówią bardzo mało, niezbyt naturalnie, bez emocji (z wyjątkiem krzyków Danieli) i wcale się nie uśmiechają! Sporo jest fragmentów muzycznych np. smętnego brzdąkania na pianinie (kawiarnia, gdzie pracuje Daniela) oraz muzyki operowej, niezbyt dobrze dobranej do scen, które miała ilustrować.
Sporo dramatyzmu widać w postaci François, który prowadził nudne życie biurokraty. Tymczasem naprawdę zakochał się w Danieli i mocno przeżywa jej odejścia i zdrady.

Komizmu w tej komedii jak na lekarstwo… Zabawnie wypada kilka postaci: lekarz, który jest przyjacielem François i ciągle mierzy mu ciśnienie (które skacze na widok Danieli…) i przestrzega przed wszelkimi wzruszeniami, wysiłkiem fizycznym, a nawet makaronem (Daniela jest Włoszką!); sąsiadka, która z ponurej, starej panny przekształca się w zmysłową i pełną energii kobietę: sympatyczni są też znajomi François z pracy, którzy odwiedzają go bez zapowiedzi i poważnie martwią się o niego, bo „aż lśni” i wygląda tak „szczęśliwie”.

Gdy film zmierza ku końcowi wydaje się, że czeka nas happy end. Daniela wróciła do François a w jego mieszkaniu bawią się zgodnie bardzo różni goście. Jednak na finał reżyser zostawił raczej tragiczny akcent: Daniela „zdradza” François z jednym z jego kolegów. Przeważył temperament prostytutki…

Marta Szczecińska