Od telewizji publicznej oczekuję, że będzie wyczerpująco informować o najciekawszych wydarzeniach kulturalnych. A nie tylko o tych, na które wykłada pieniądze lub które mogą jej przysporzyć masowej publiczności.Kinomani mogą kończące się wakacje uznać za wyjątkowe udane. Tysiące nie tylko młodych miłośników filmu bojkotuje co prawda kina, bo fatalna oferta dystrybutorów skutecznie odstrasza. Jeździ za to do Cieszyna, Łagowa, Zwierzyńca czy choćby Janowa Lubelskiego. Nie po to, by wysiadywać na trawie z piwem, ale być tam, gdzie pulsuje prawdziwe życie ambitnego kina. O czym telewizja publiczna – po raz kolejny w ostatnich latach – informowała skąpo, a najczęściej wcale.
– W wakacje czas antenowy jest bardzo ograniczony – twierdzi Maciej Bochenek, szef działu PR biura marketingu i promocji TVP.
Pytanie tylko: co tak bardzo wakacyjny program ogranicza? Kolejne powtórki „Czarnych chmur”, „Daleko od szosy”, „Janosika” i „Zmienników”? Czy może raczej emitowanie nieustannych zapowiedzi sopockiego festiwalu? Trudno potraktować argument o braku miejsca poważnie. Bo też powody nieobecności TVP na festiwalach filmowych wydają się inne.
Telewizja publiczna ściga się z TVN-em w organizacji festiwalu w Sopocie w taki sposób, jakby chodziło nie o kiczowaty show, w którym role gwiazd odgrywają discopolowy Bartek Wrona, fałszująca Lusia i zdzierająca resztki głosu Bonnie Tyler, ale o wydarzenie na miarę Konkursu Chopinowskiego. Rozumiem jednak, że sopocka rozrzutność (festiwal miał ponoć kosztować TVP 5 mln zł) każe ciąć wydatki tam, gdzie się da. Najlepiej w dziedzinie kultury ambitnej.
Imprezy „nasze” i „obce”
„Dwójka” zapowiadała w spotach i relacjonowała w codziennych wejściach własny, ubogi programowo festiwal w Kazimierzu nad Wisłą, próbując wykreować go sztucznie na najważniejsze filmowe wydarzenie lata. To, co było dla Kazimierza rzekomą „konkurencją” – choćby najciekawszy i najlepszy festiwal filmowy Era Nowe Horyzonty w Cieszynie czy skromna, ale ambitna Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu – na antenie zbywała milczeniem. O Cieszynie pojawiła się jedynie wzmianka w „Teleexpresie”, a pięciominutowy felieton z imprezy znalazł się w TVP Kultura, którą oglądać mogą – jak wiadomo – wybrańcy.
– W „Jedynce” i „Dwójce” informujemy przede wszystkim o wydarzeniach, które organizujemy lub którym patronujemy – broni się Maciej Bochenek.
Tyle że w tego rodzaju rywalizację bawić się mogą stacje komercyjne. Od telewizji publicznej oczekuję, że informować będzie szeroko o najciekawszych wydarzeniach kulturalnych, a nie tych, na które wykłada pieniądze lub które mogą jej przysporzyć masowej publiczności.
Kulturę myli się jednak w TVP z imprezami typu Sopot i, co gorsza, stosuje wobec nich te same zasady komercyjnej rywalizacji: „nasza” impreza i „obca” impreza. „Oni” o czymś informują, więc „my” będziemy o tym milczeć. Prowadzi to do sytuacji groteskowych.
– To absurd – przyznaje Maciej Grzywaczewski, szef „Jedynki” TVP. – Są wydarzenia, w których nie trzeba się ścigać. Żałuję, że niektórzy pracownicy TVP pojmują telewizję w kategoriach czysto komercyjnych. Sam proponowałem, żeby festiwal muzyczny w Żarach współorganizować z TVN-em i Polsatem, ale byłem w tej opinii odosobniony.
Problemy z komunikacją i personalne rozgrywki
Jednoznaczne wyjaśnienie prostych faktów w TVP okazuje się niemal niemożliwe. Fakt pierwszy: w „Jedynce” i „Dwójce” Era Nowe Horyzonty były właściwie nieobecne. Dlaczego? – Cieszyn to impreza ciekawa, ale niszowa i mało nośna – twierdzi Maciej Bochenek. – Źle się stało, że TVP nie zaangażowała się w festiwal w Cieszynie – mówi z kolei Krzysztof Gierat, nowy szef Agencji Produkcji Filmowej. – To błąd, że nie weszliśmy w Cieszyn – uważa również dyr. Grzywaczewski.
Fakt kolejny: niemal w ostatniej chwili lubelski oddział TVP wycofał się z bezpłatnej emisji spotów reklamujących Letnią Akademię Filmową. Dlaczego? – W telewizji poinformowano nas, że do czasu zakończenia Kazimierza TVP może reklamować tylko własny festiwal – twierdzi współorganizator LAF-u, Arnold Deć.
Pracownicy TVP mówią też o nieformalnym zakazie, który miał się pojawić po tym, jak „Jedynka” zaczęła informować o Lecie Filmów w Toruniu. Wywołało to ostrą interwencję organizatorów Kazimierza.
– To nieprawda – komentuje Andrzej Serdiukow, dyrektor programowy Kazimierza, do niedawna szef APF. – Żadnego zakazu nie było – mówi też Grzywaczewski. Przyznaje jednak, że niektórzy z organizatorów Kazimierza mieli z powodu zaangażowania się „Jedynki” w Toruń pretensje. Ale czy na pretensjach – biorąc pod uwagę przykład Zwierzyńca – rzeczywiście się skończyło?
– Jako nowy szef AFP chcę wpłynąć na TVP, by rządziła w niej polityka profestiwalowa – mówi Krzysztof Gierat. – Mamy problemy z komunikacją wewnętrzną, popełniliśmy w te wakacje kilka błędów, ale z każdego okresu wyciąga się wnioski – mówi z kolei Grzywaczewski. – „Jedynka” ma przecież obowiązek relacjonowania wszystkich najważniejszych festiwali i wydarzeń kulturalnych.
Kiedy jednak słowa te przestaną brzmieć jak szlachetna teoria?