Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Film Marka Koterskiego podzielił widownię kinowej sali na dwie części – nietrudno zorientować się w przyczynach takowego podziału. W naszym kraju pijemy alkohole wysokoprocentowe – to taki polski obyczaj. Jedna garstka osób śmiała się w głos w najmniej śmiesznych momentach, pozostała część widowni oglądała film w skupieniu, niekiedy ze łzami w oczach, kryjąc twarze w dłoniach.Jak bardzo można obecnie wierzyć wszelkim sondażom i statystykom, wiemy sami, jednak jestem przekonany, że pewna liczba widzów gapiących się w ogromny ekran mogła pomyśleć, że sama jest autorem scenariusza – z jedyną różnicą, dotyczącą nazwisk bohaterów.

Podobno ludzki umysł jest skonstruowany w taki sposób, by odrzucać najbardziej przykre wspomnienia, zostawiając te, z którymi wiążą się miłe chwile. Jednak przewrotność natury daje znać o sobie właśnie wtedy, kiedy przychodzi moment swoistej wewnętrznej moralnej spowiedzi. Dzieciakom stają przed oczyma obrazy, o których wolałyby zapomnieć. Rodzice dostrzegają, że tak naprawdę to, co wydawało się przez cały czas białe, w gruncie rzeczy czarnym się jawi.

Mający za sobą przykre doświadczenia z różnych etapów życia w tzw. szeroko pojętej patologii (która obecnie w tym kraju już stała się normą, normalność patologiczną czyniąc) – w każdej scenie mają szansę odnaleźć cząstkę swojego jestestwa. Tym, którzy salwami śmiechu witać będą kolejne upadki bohatera, wypada mi jedynie pozazdrościć normalności, w której żyją, lub – pogratulować hipokryzji, którą objawiają.

O czym opowiada film Marka Koterskiego? To jasne – o pijaku! Czy aby na pewno?
To film smutny jak cholera, jednocześnie przy tym jak jeszcze większa cholera prawdziwy. Ja osobiście nie odnalazłem ani jednej śmiesznej sceny. Miałem ochotę krzyczeć, kiedy ostrza zatapiały się w ciałach ukrzyżowanej rodziny. Czy to normalne? Tak. Jestem normalnym, młodym człowiekiem. A my Wszyscy Jesteśmy Chrystusami.

(much)