W splątanym gąszczu ciał

Oburzają, gorszą, pobudzają wyobraźnię – orgie seksualne – perwersyjny kaprys, szczyt wyuzdania. Gdyby wierzyć filmom pornograficznym i opowieściom z prasy erotycznej, orgia to beztroska zabawa, nieustanna ekstaza, źródło satysfakcji dla każdego z jej uczestników.Seksuolodzy, którzy badali seks grupowy, są bardziej sceptyczni. Według nich, jawne spółkowanie z kim popadnie jest sprzeczne z potrzebami psychicznymi większości ludzi.
Komuny hipisów czy kluby miłośników sex-parties rozpadały się głównie z tego powodu, że mimo zakazów część ich członków łączyła się w pary. To nieuchronnie rodziło chęć posiadania partnera wyłącznie dla siebie, a w konsekwencji – zazdrość i pragnienie powrotu do intymności we dwoje. Jeśli jednak zachowania orgiastyczne są niezgodne z naturą, to dlaczego w zapiskach historyków i relacjach antropologów aż roi się od ich opisów?

Życie seksualne dzikich
Kobiety z Wysp Trobriandzkich obnażały się podczas deszczu i przyjmowały takie pozy, by spadające krople wnikały do intymnych części ich ciał. Kilka podobnych zachowań, opisanych przez Bronisława Malinowskiego w „Życiu seksualnym dzikich”, sprawiło, że naukowa książka stała się światowym bestsellerem. Trudno przypuszczać, by rzesze czytelników zapałały nagle miłością do antropologii. Raczej dały o sobie znać skryte pragnienia, które wyzwalał już sam tytuł dzieła. Wyobraźnia podsuwała podniecające obrazy, a rosnący w siłę zwolennicy doktora Freuda wyjaśniali, że to normalne, gdyż w podświadomości każdego człowieka kryje się tłumiona żądza seksu bez zahamowań. Mieszkanki Trobriandów zapewne bardzo by się zdziwiły, słysząc te wywody. Kierowały nimi bowiem zupełnie inne i znacznie poważniejsze motywy – chciały być płodne.
Wszystkie kultury pierwotne przypisywały siłom natury cechy ludzkie i wierzyły, że wykonując określone czynności, człowiek może skłonić świat duchów, roślin, zwierząt do naśladownictwa. Na tym polegały magiczne rytuały, których znaczenia nie byli w stanie pojąć przygodni podróżnicy czy przerażeni egzotyczną rozpustą misjonarze. Tubylcy z Wysp Trobriandzkich uważali deszcz za nasienie, którym niebo zapładnia ziemię. Logika podpowiadała, że jeśli podda się jego działaniu kobiece łono, również ono stanie się płodne. W publicznym obnażaniu się nie było żadnych grzesznych myśli.

Zjednoczenie z duchami
Ekscytujące obrzędy nie ograniczały się tylko do biernych zachowań. W Polinezji i Afryce myśliwi odtwarzali podczas rytualnych tańców sceny polowań, pragnąc w ten sposób przeprosić duchy zwierząt za zabijanie ich i zyskać przychylność podczas następnych łowów. Gdy zwierzyny brakowało, zachęcali ją do rozmnażania – pokazując, co powinna robić. Z reguły tylko symulowali kopulację, ale bywało, że posuwali się dalej i ceremonia zmieniała się w orgię. Ludy rolnicze nakłaniały z kolei do większej płodności ziemię, spryskując ją spermą. W dopełnieniu rytuału mężczyznom pomagały kobiety.
Podczas tych obrzędów zapewne rozładowywały się podświadome żądze, ale sami uczestnicy byli przekonani, że dokonują aktów religijnych. Czarownicy z Nowej Gwinei opowiadali etnografom, że uprawiająca zbiorowy seks społeczność staje się jedną istotą, potężną i nieokiełznaną jak duchy, nad którymi nikt nie jest w stanie zapanować. A kiedy wpada w erotyczny trans – nawiązuje kontakt ze światem nadprzyrodzonym.
Łączności z duchami szukano zwłaszcza wtedy, gdy na ludzi spadało nieszczęście. W orgiach plemienia Marindów brali udział wyłącznie mężczyźni, którzy podniecali się sprośnymi opowieściami, wykrzykiwaniem wulgaryzmów i pozorowaniem stosunków seksualnych. Gdy napięcie sięgało szczytu, a z braku kobiet nie można go było rozładować – uczestnicy rytuału tracili panowanie nad sobą i rzucali się na tego, kogo uznali za sprawcę nieszczęścia. Działali instynktownie, wierzyli więc, że ofiarę wskazały wszechwiedzące duchy. Najbardziej przerażające w rytualnych orgiach ludów pierwotnych było właśnie to, że często kończyły się składaniem ofiar z ludzi.

Antyczne sekscesy
„Siostrom kazał uprawiać nierząd ze swymi przyjaciółmi, kochankę zaś oprowadzał nagą wśród zaproszonych na ucztę gości. Nie darował prawie żadnej kobiecie znakomitego rodu. Zapraszał je wraz z mężami i ilekroć miał ochotę opuszczał z nimi salę jadalną. Wkrótce wracał ze świeżymi jeszcze śladami rozpusty i jawnie chwalił lub ganił, wyliczając zalety lub usterki cielesne uwiedzionych niewiast” – tak o erotycznych wyczynach cesarza Kaliguli, słynnego tyrana i lubieżnika, pisał rzymski historyk Swetoniusz. Kilka podobnych relacji sprawiło, że za jedną z cech obyczajowości starożytnego Rzymu zwykło się uważać swobodę seksualną. Jeszcze dziś prawie żaden film o czasach cesarstwa nie może się obejść bez sceny przedstawiającej orgię.
Tymczasem Rzymianie byli z reguły purytańscy i wstydliwi, nawet prostytutki niechętnie pokazywały się nago. Do zbiorowego seksu dochodziło nadzwyczaj rzadko, praktykowali go głównie zblazowani możnowładcy, wykorzystujący niewolnice i niewolników.
Osławione orgie były przeważnie wystawnymi libacjami, które niewiele różniły się od współczesnych. Biesiadnicy objadali się, nadużywali wina, opowiadali sprośne żarty, ale jeśli naszła ich ochota na seks – chyłkiem wymykali się w ustronne miejsca.
Swetoniusz, opisując wyuzdanie Kaliguli, nie krył niesmaku, co tylko potwierdza tezę, że sekscesy stanowiły szokujący wyjątek, a nie regułę.
Zupełnie inny charakter miały natomiast orgie o podtekście religijnym. Ze wschodnich krańców imperium dotarł do Rzymu kult frygijskiej bogini płodności Kybele. W czasie uroczystych ceremonii składano jej ofiarę z męskiego nasienia. Najbardziej gorliwi wyznawcy „oddawali wszystko” i po wejściu w trans dokonywali samokastracji. Oszołomieni bólem i fanatyzmem, wybiegali potem na ulice i wrzucali odcięte jądra do mijanych domów. Obowiązkiem mieszkańców było obdarowanie tych ludzi kobiecymi szatami i klejnotami. Mniej zdeterminowani kastrowali się symbolicznie, goląc włosy.

Orgie wyobraźni
Ludowe sekscesy były tylko niewinną zabawą. Prawdziwe orgie odbywały się natomiast w wyobraźni. Zwłaszcza łowców czarownic, którzy wymuszane na torturowanych kobietach zeznania skrzętnie protokołowali. Z ich relacji wynika, że typowy sabat zaczynał się od zlotu nagich wiedźm na ustalone miejsce i składania przez nie pocałunku hańby w pośladki diabła. Następnie czarownice profanowały symbole religijne, przedstawiały sprawozdania ze swej działalności i zasiadały do uczty. Serwowano mocno przyprawione, ale niesolone dania, w tym koninę oraz ciasto z jęczmienia i krwi niemowląt. Po posiłku rozpoczynała się zabawa, taneczny krąg pląsał wokół diabła, który w pewnym momencie przybierał postać kozła, co oznaczało, że nastał czas orgii.
Spółkowali wszyscy ze wszystkimi, nikt nie odmawiał szatanowi, który ponoć gustował w seksie analnym. O świcie, wraz z pierwszym pianiem koguta, przybysz z piekieł znikał, a wyczerpane wiedźmy siadały na miotły i wracały do domów. Nietrudno sobie wyobrazić, co działo się w głowach sędziów spisujących te ekscytujące opowieści, zwłaszcza gdy podejrzana była atrakcyjną kobietą.
Sabat czarownic do złudzenia przypominał greckie dionizje, a diabeł-kozioł wyglądał jak bliźniaczy brat lubieżnych greckich satyrów.
Zmieniały się czasy i obyczaje, ale ceremonie seksualne pozostały podobne. Wzbudzające dziś grozę czarne msze satanistów też wpisują się w ten schemat – profanacje, naga kobieta, krew, zbiorowy seks…

Sex-party i galanteria
Zdarzało się też, że orgie urządzali nawet duchowni. Aleksander VI, czyli Rodrigo Borgia, był bodaj najbardziej zdeprawowanym papieżem w historii i gorącym zwolennikiem rewolucji seksualnej, jaką przyniosła epoka odrodzenia. Jego pomysły nie znalazły jednak wielu naśladowców.
Podobnie jak w starożytności, przyjęcia dla „bezpruderyjnych” urządzali jedynie nieliczni – znudzeni bezczynnym życiem i poszukujący nowych doznań arystokraci.
Również oświeceniowi libertyni, których wyczynami jeszcze dziś straszą moraliści, nie spędzali życia na orgiach. Przede wszystkim interesowały ich podboje miłosne, damy licytowały się prestiżem kochanków, których udało się im zaciągnąć do sypialni, mężczyźni zaś chlubili się zdobyciem najbardziej urodziwych i nieprzystępnych kobiet, a zwłaszcza mężatek. Dla ułatwienia tych zabiegów organizowano niekiedy prywatne teatrzyki, w których aktorzy prezentowali to, co dzisiaj można obejrzeć w nocnych klubach lub na spektaklach live-show.
Bywało również tak, że spektakl wymykał się spod kontroli i zmieniał w prawdziwe sex-party, jednak najczęściej zainteresowane pary udawały się zwyczajnie do sąsiednich komnat i zadowalały własnym towarzystwem.

Niemoralne propozycje
Ciekawscy mogli zobaczyć, jak wygląda prawdziwa orgia, dopiero w drugiej połowie XX wieku – początkowo na półlegalnych pokazach filmów pornograficznych, potem w domowym zaciszu na wideo.
Przemiany obyczajowe lat 60. sprawiły, że seks przestał wreszcie być tematem tabu. Hipisowskie hasło „make love not war” (kochaj, nie wojuj) zdjęło odium z wolnej miłości. Na Zachodzie pojawiła się moda na wymianę partnerów ze stałych związków – tzw. swappers, po niej na seks grupowy bez żadnych zahamowań – swingers.
Erotyczne czasopisma przekonywały, że modzie tej uległo 10-15% społeczeństwa. Z badań socjologów wynikało, że nie więcej niż 1% i zapewne było to bliższe prawdy. Gdyby wymiana partnerów stała się bardziej popularna, nigdy nie powstałby taki film jak „Niemoralna propozycja”, którego bohaterowi sam Robert Redford musiał zapłacić aż milion dolarów za udostępnienie żony na jedną noc.
Kluby swingersów funkcjonują do dziś, ich adresy bez trudu można znaleźć w Internecie czy magazynach dla seks-fanów. Spragnione wrażeń pary spotykają się też prywatnie – w hotelach, domach, mieszkaniach.
Atmosferę rozluźnia alkohol, czasem także narkotyki. Imprezy te nie są jednak nadmiernie oblegane, najczęściej bywają na nich ekshibicjoniści i voyeryści. Osoby o bardziej standardowych upodobaniach skutecznie odstraszył AIDS.
Wbrew temu, co pokazują filmy porno, udział w orgii nie wszystkim dostarczał ekscytujących i przyjemnych wrażeń. Dla wielu był źródłem dodatkowych stresów – kobiety niepokoiły się o wygląd ich ciał, mężczyźni o wydolność. W efekcie tylko nieliczni zasmakowali w seksie grupowym, a wyuzdane, perwersyjne orgie, tak jak wcześniej, odbywają się głównie w wyobraźni.

Katarzyna Pomorska / www.focus.pl