Świat według Disneya

”Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa” Andrew Adamsona i ”Bambi 2” Briana Pimentala to najnowsze produkcje wytwórni Disneya, które goszczą na polskich ekranach. Rozmach, z jakim zrealizowano te produkcje, pieniądze przeznaczone na promocję i reklamę udowadniają, że firma stworzona przez Walta Disneya to jeden z nielicznych trwałych elementów rynku filmowej rozrywki.Na czym polega fenomen Myszki Miki, Kaczora Donalda i psa Pluto? Co sprawia, że kolejne pokolenia widzów bawią te same rozwiązania, które powstały w głowie jednego człowieka?

Badając życiorys Walta Disneya można odnieść wrażenie, że od początku zrozumiał on prawdę, która dla większości XX-wiecznych rysowników była rzadkim objawieniem: odnalezienie właściwej realizacji swojej wizji filmu animowanego nie decyduje jeszcze o sukcesie, ponieważ odbiorca musi zakochać się nie tylko w stylu danego artysty, ale także w postaci, którą ten styl identyfikuje. Wymyślenie i wprowadzenie na rynek Myszki Mikki, Kaczora Donalda i psa Pluto było więc strzałem w dziesiątkę, tym bardziej trudnym do pojęcia, że zależnym tylko i wyłącznie od sympatii niezależnej publiczności. Sukces, jaki w końcu nastąpił, był o tyle słodszy dla Disneya, że na długie dziesięciolecia uniemożliwił powstanie prawdziwej konkurencji, która wymusiłaby na studiu Disneya jakiejś rewolucyjne zmiany czy uczestnictwo w nierównym wyścigu o względy widza. Było wręcz przeciwnie – przez długie lata wyłączny monopol dotyczący kasowego pomysłu na produkcje animowane posiadała wyłącznie jedna firma, co w krótkim czasie przyczyniło się do powstania opinii, że sukces Disneya doprowadził do uwstecznienia jednej z najpopularniejszych form filmowego przekazu.

Szara rzeczywistość wpleciona w bajkę

Kolejnym z kluczy, prowadzących do odgadnięcia pierwszych sukcesów Disneya, jest niewątpliwie sam sposób w jaki zaprojektowano pierwszy światowy przebój wytwórni. Trzy małe świnki z 1933 roku zdobyły Oscara nie tylko dzięki interesującej fabułę, ale także za łatwy do powielenia styl rysunku. Na skutki łatwości kopiowania disneyowskich postaci nie trzeba było długo czekać – prawie wszystkie stały się charakterystycznymi ikonami XX-wiecznej kultury masowej. Również po wybuchu II wojny światowej Walt Disney kuł żelazo póki gorące – nie byłby sobą, gdyby po przystąpieniu swojego kraju do konfliktu nie pozwolił własnym filmowym dzieciom komentować aktualnych wydarzeń. Historyczne źródła potwierdzają, że Kaczor Donald występujący w Der Fuehrer’s Face (1943) czy Commando Duck (1944) zagrzewał do boju amerykańskich żołnierzy prawie tak samo skutecznie jak inne, tymczasowe wytwory ówczesnej propagandy.

Dorosłość Donalda, popularność niezależna od wieku widzów nie dyskwalifikowała go wcale w sytuacji, kiedy miał się zmierzyć z typowo rysunkowym, nierealnym problemem. Działo się tak dlatego, że Disney nigdy nie zmieniał charakteru swoich postaci, nawet wtedy kiedy zlecał im komentowanie politycznych wydarzeń. Ta cząstka szarej rzeczywistości w wymyślonym świecie zadecydowała później o sukcesie nie tylko kreskówek Disneya, ale większości zrealizowanych później pełnometrażowych filmów animowanych. Każda produkcja zaakceptowana przez wielkiego mistrza Walta miała więc zarówno coś z bajki, jak i z nowoczesnego, wielkomiejskiego dramatu sensacyjnego, w którym jest także miejsce na śmierć (Bambi 1942).

Odwieczna walka dobrego ze złym

Chociaż wszystkie postacie stworzone przez Disneya żyją w bajkowej rzeczywistości, wcale nie są wiecznymi optymistami. Optymistą nie jest Bambi, który po kilkudziesięciu latach powraca na duży ekran i próbuje nawiązać poprawne stosunki z ojcem. Brak przylepionego uśmiechu u bohaterów Disneya wynika oczywiście z ciągłych zmagań bohaterów z przeciwnościami losu, odwieczną walką dobra ze złem. Kaczor Donald przy różnych okazjach wpada wręcz w furię. W Donald’s Happy Birthday (1949) rzuca się z pięściami na swoich siostrzeńców, próbując wyperswadować im pomysł palenia cygar.

Łatwość w przekazywaniu najbardziej negatywnych emocji zaowocowała późniejszą łatwością we wprowadzaniu dojrzałych, tradycyjnych produkcji filmowych przeznaczonych dla każdego widza, bez ograniczeń wiekowych. Najnowsze produkcje Disneya wydają się podobne pod względem z zawartości do innych tego typu filmów, a do tego proponują własne rozwiązania. Kino familijne od lat gra bowiem tymi samymi motywami – skupiającymi uwagę odbiorców na konflikcie sił dobra i zła. Łucja, Zuzanna, Piotr i Edmund – bohaterowie Opowieści z Narnii – nie wydają się więc specjalnie inni od Harry’ego Pottera. W założeniu scenarzystów to przecież również postacie jednoznacznie pozytywne, które w świecie pełnym magii dążą do zwycięstwa światła nad ciemnością.

Legenda Walta

Nie bez znaczenia dla popularności nazwiska Disneya, a co za tym idzie – obrotów całej rozrywkowej kompanii – jest również wiecznie żywa plotka o jego śmierci i związanej z nią ceremonii zamrożenia ciała na równe 100 lat (hibernacja ma się zakończyć w 2066 roku). Próżno szukać drugiej takiej legendy i chyba tylko opowiastki o tym, że Elvis Presley wciąż żyje, mogą równać się z tego typu historią. Może prawdziwą tajemnicą sukcesu firmy Disneya jest właśnie bezdyskusyjny fakt, iż każda interesująca plotka napędza w jakimś sensie ogólną koniunkturę handlową każdego, nawet najbardziej poważnego przedsiębiorstwa? W końcu, mimo że od powstania powyższej bzdury minęły już dziesiątki lat, plotka powtarzana tysiące razy przeżywa swoje kolejne okresy wzlotów i upadków.

Marcin Jabłoński / o2.pl