Międzynarodowa faszystowska organizacja Krew i Honor tworzy bazę danych o swoich wrogach. Również w Polsce. Na stronach internetowych zbiera zdjęcia „pedałów”, „lewaków”, „czarnuchów”, ich adresy, a nawet rejestracje samochodów.„Pamiętaj miejsca, twarze zdrajców rasy, oni wszyscy zapłacą za swoje zbrodnie” – to słowa z polskiej strony międzynarodowej organizacji faszystowskiej Blood & Honour. Miał je wypowiedzieć guru nazistów Brytyjczyk Ian Stuart Donaldson.
Polski oddział „B&H” od 19 stycznia prowadzi „Redwatch” – akcję zbierania informacji o działaczach organizacji lewicowych, antyfaszystowskich, feministycznych, a nawet zwykłych grup punkowców.
W jakim celu? – Szykanowanie, zastraszanie i napadanie opisywanych osób – nie ma wątpliwości Marcin Kornak z antyfaszystowskiego stowarzyszenia Nigdy Więcej.
Baza podzielona jest według miast (m.in. Warszawa, Poznań, aglomeracja śląska i Łódź). Na stronie można znaleźć zdjęcia działaczy, adresy, telefony opatrzone rasistowskimi komentarzami. Ale nie tylko.
W dziale Poznań K&H umieszcza listę ponad 500 nazwisk: profesorów, dziennikarzy, redaktorów. Wszyscy podpisali się pod protestem przeciwko zakazowi Marszu Równości w Poznaniu. Pod częścią nazwisk twórcy strony umieszczają krótkie charakterystyki: „groźny w starciu bezpośrednim”, „najprawdopodobniej żydowskie pochodzenie”, „donosi na policję”, „czarnuch i do tego pedał”.
– Na razie są tylko nasze nazwiska, ale w każdej chwili mogą się tam znaleźć nasze telefony, zdjęcia i adresy – mówią dziennikarze TOK FM, którzy również znaleźli się na liście. Redakcja zamierza powiadomić prokuraturę.
– Podłość i obrzydlistwo! Apel o podawanie adresów, telefonów, jednoznacznie zachęca do przemocy – uważa Ewa Wanat, redaktor naczelna Radia TOK FM. – Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że jakiś świr nie pójdzie pod wskazany adres i nie zrobi czegoś złego. Skoro można doprowadzić do procesu Huellego, Nieznalskiej czy ludzi, którzy głoszą poglądy antyfaszystowskie, to dlaczego nie można postawić przed sądem faszystów? – pyta.
Zawiadomienie prokuratury zapowiada także Szymon Niemiec, aktywista ruchu gejowskiego. Jego zdjęcie widnieje na stronie internetowej K&H. – Trzy razy podpalali mi mieszkanie, zaatakowali mnie nożem. Ta strona ewidentnie nakłania do nienawiści. Czy mamy czekać, aż ktoś zginie?
Marcin Kornak z Nigdy Więcej potwierdza: – Od kilku dni jesteśmy bombardowani informacjami od ludzi, którzy się czują zagrożeni. Stowarzyszenie z likwidacją strony zmaga się od kilku miesięcy. Nie jest to łatwe, bo stronę umieszczono na serwerze amerykańskim należącym do tamtejszych neofaszystów. Kontaktowaliśmy się z firmami, które są odpowiedzialne za jej obecność w internecie, ale bez rezultatu.
Materiały opublikowane na stronie K&H naruszają prawo – potwierdzają przedstawiciele generalnego inspektora danych osobowych oraz prokuratury.
– Będziemy zabiegać o zablokowanie strony. Niewykluczone, że zwrócimy się do amerykańskich organów ścigania. Nie będzie to łatwe, ale musimy działać – mówi Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zapowiadając wszczęcie postępowania przygotowawczego.
Kujawski dziś ma się spotkać z dziennikarzami TOK FM. Przypomnijmy, że w czasie okupacji niemieckiej podobne listy nazywane proskrypcyjnymi sporządzało w Polsce gestapo.
Joanna Jałowiec, Kraków, Grzegorz Giedrys, Toruń Gazeta Wyborcza