W Polsce pojawiło się piwo z marihuaną – legalne tak jak w Unii. Pierwsze zezwolenie na wejście do Polski spośród unijnych produktów dostało piwo z marihuaną. W uzasadnieniu zgody było mniej więcej tak, że dopuszcza się je, bo brakuje podstaw, by dalej zabraniać. Cannabia, czyli piwo konopne (z tych konopi indyjskich), na etykiecie ma charakterystyczny zielony listek.Ale raczej w celach marketingowych. To coś jak puszczanie oka; żeby się młodym zbuntowanym wydawało, że dostają towar zakazany. Odurzyć się tym piwem nie można. Upić – owszem, jak każdym. Smak ma piwny, tylko zapach świeżo ściętej marihuany.

Stężenie THC (tetrohydracannabinale, czyli substancji odurzającej uzyskiwanej z konopi indyjskich) poniżej 5 mikrogramów na kilogram jest zgodne z europejską normą dla produktów spożywczych. Na tej podstawie piwo dostało certyfikat Komisji Europejskiej dla produktów spożywczych i numer dopuszczenia na rynek europejski: DEB/1093/02/1.

Dopóki Polska nie weszła do Unii, piwo pół roku czekało przed granicą. W Polsce nikt nie chciał być pierwszy, tłumaczy Lucjan Szponar, dyrektor departamentu w Instytucie Żywności i Żywienia, który w końcu złoży podpis pod wątpliwą sprawą. Problem w tym, dodaje dyrektor, że sama idea piwa jest niezgodna z wypracowanym przez lata w instytucie spojrzeniem pro humane. Bo w imię czego, irytuje się dyrektor, dopuszczać do sprzedaży piwo z zawartością szkodliwych dla człowieka substancji?

Z datą 2 maja piwo dopuszczono do sprzedaży. Polska dołączyła do Niemiec, Danii, Austrii, Wielkiej Brytanii, Cypru i Grecji, w których od lat się je sprzedaje.

Alfredo Dupetit, producent, kiedyś hippis, dziś hiphopowiec, kiedy mówi o swoim piwie, to także zaczyna od idei: konopie są częścią stylu życia – dowodzi – w którym liczy się muzyka, twórczość, natura, ekologia i człowiek. I wolność. Piwo konopne, tak jak marihuana, ma szerzyć radość. Powiedzmy.

Dupetit, mieszkaniec mieściny pod Kolonią, biznesem zajął się z przypadku. Zaczął produkować obrazki ze szkła z przesypującym się piaskiem, bo mu się podobały. Potem doszły olejki aromatyczne, świece, ekologiczne kosmetyki, w końcu wyroby z wsadem z konopi indyjskich: makaron, lizaki i cukierki, mydło oraz piwo. Asortyment Dupetita trafia na targi marihuanowe, które organizuje się co roku w miastach Europy. Na targach w Berlinie trafiła na nie Dorota, połowa hip-hopowej grupy Paresłów. – Kupiłam trochę koszulek, gadżetów – mówi. – Oraz, jako ciekawostkę, kilka butelek piwa konopnego.

Już w Warszawie wpadła na pomysł, żeby zacząć sprowadzać piwo do Polski. Adres producenta znalazła w Internecie. Wysłała ofertę z biznesplanem; wspomniała, że robi hiphopową muzykę, zna środowisko, właścicieli klubów i że ma na piwo swoją własną koncepcję. Sprzedawać tylko w klubach, w sklepach ze zdrową żywnością i może jeszcze w supermarketach.

Dupetit odpisał szybko: Very, very ok. Właśnie z powodu tych klubów oraz hip-hopu. Mniej go interesuje, podkreślał, robienie biznesu, a bardziej krzewienie stylu życia i idei konopnych, czyli wolnościowych.

polityka.onet.pl